czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdzial VI : Adore you.

Wondering where you been all my life.



        Wstałam rano z trudem. Nie chciałam znowu przyzwyczajać się do porannego wstawania, chociaż miałam tylko sześciodniową przerwę. Zsunęłam się z łóżka i poszłam pod prysznic, jak najciszej umiałam, by nie zbudzić swojego brata. Shakira została w szpitalu z Milanem, bo dalej nie znają powody gorączki małego. Muszą zrobić dodatkowe badania, ale nie ma większego zagrożenia dla dziecka.
        Wysuszyłam włosy, zrobiłam delikatny makijaż i uczesałam swoje długie, blond loki. Dzisiaj był poniedziałek, czyli początek tygodnia z mundurkiem. Ubrałam na siebie czarne, obcisłe rurki. Przejrzałam się w dużym lustrze i z satysfakcją stwierdziłam, że podkreślają moje długie, szczupłe nogi. Jednak zrezygnowałam z nich, bo posłuchaniu prognozy pogody na dzień dzisiejszy, Ugotowałabym się w nich do czternastej. Z tego co wiem, można było użyć swoich ubrań, ale żeby nie różniły się zbytnio od mundurków. Założyłam ten bordowy sweter i koszulę bez rękawków pod sweter. Wyciągnęłam kołnierzyk i założyłam czarną, rozkloszowaną, skórzaną spódnicę. Na nogach miałam czarne vansy. Założyłam plecak i zeszłam na dół. Gerard właśnie zjadł śniadanie.
        Kiedy mnie zobaczył, udławił się sokiem i uśmiechnął szeroko.
- Jeju ale ty jesteś śliczna.
- I tak masz mnie zawieźć do szkoły.- wysłałam mu buziaka i wzięłam pieniądze z lady, który miałam wziąć ze sobą. Po szkole nie miałam żadnych planów, miałam zeszmacić się komunikacją miejską i wrócić do domu. Pewnie pojadę do Shak, a potem pogadam z bratem na temat pianina w moim pokoju. Przede wszystkim nie chciałam, żeby przeszkadzało mu to jak gram. Jemu, albo Isabel i Milanowi.
        Mój brat zawiózł mnie pod samą szkołę i jak myślałam- wzbudzilo to zainteresowanie innych. Zirytowało mnie to, że kiedy wyszłam z samochodu, to trzech chłopaków wchodzących do szkoły nieustannie próbowało jakoś mi zaimponować, nie rozmawiając ze mną. Poszłam pod salę, gdzie miałam mieśc pierwszą lekcję- biologię. Skromnie mówiąc, z każdego przedmiotu byłam dobra. Żaden nie sprawiał mi kłopotów. Nie musiałam siedzieć całymi dniami w książkach, zeby mieć piątki czy ocenę wyżej. To był pewnego rodzaju talent, którego niestety Pique nie posiadał. A szkoda, może byłby lekarzem, a nie kopaczem? Kto wie?
        Weszłam do Sali, skupiając na siebie wzrok całej klasy. Nauczycielka uśmiechnęła się do mnie życzliwie i zdjęła okulary z nosa.
- Klaso, od dzisiaj dołączyła do nas Natalia Pique. Mam nadzieję, że przyjmiecie ja miło i pomożecie w odnalezieniu się w nowej szkole, a tobie życzę miłej nauki.- uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuję.- odwzajemniłam gest. Chciałam być miła, żeby nie narobić sobie problemów na samym początku.
- Może opowiesz coś o sobie? Bo chyba nie mieszkałaś dotychczas w Barcelonie?
- Sądzę, ze nie ma o czym mówić. Mam życie jak każdy inny.- wzruszyłam ramionami. Mogłabym o nim opowiedzieć, tym samym przyklejając do siebie naklejkę zarozumialstwa. Cholernie nie chciałam, żeby ktoś tak o mnie myślał.
- Niezła ta siostrzyka Pique.- usłyszałam, kiedy siadałam w ławce pod oknem. Odwróciłam się do tyłu, skąd słyszałam ową informację.
- Na pewno nie w twoim zasięgu.- odparowałam z pewną siebie miną. Za mną siedziało dwóch przystojnych chłopaków. Nie widziałam ich wcześniej, ale muszę przyznać, że nie widziałam przystojniejszych równieśników. Lubiłam siadać przy oknie, wtedy mogłam patrzeć na przyrodę, rozwijającą się za nim. Rozejrzałam się powoli po swojej nowej klasie. Było osiem dziewczyn razem ze mną i dziesięciu chłopaków. Oprócz tych dwóch za mną to rewelacji nie było, również wśród dziewczyn. Zamiast skupić się na lekcji, myslałam, czy nie warto zapoznać się z jakimś chłopakiem i trzymać się z nim. Dziewczyny bardzo widocznie przyglądały się mi i traktowały jak wroga, chociaż mnie nie znały. Bawiło mnie to. Poczułam, jak ktoś dotyka mojego ramienia i odwróciłam się z obojętną miną.
- Dobra jesteś, będziemy mówić na ciebie Pique, nie obrazisz się?- zapytał jeden z tych chłopaków.
- Nie sądzę, aby było to dobre posunięcie.- odrzuciłam włosy do tyłu.
- Jestem David, a to Rafael. Trzymaj się z nami mała, a tu nie zginiesz.
- Myślę, że i bez waszej pomocy nic by mi się nie stało. A jeśli myślicie o autografie mojego brata albo któregoś z chłopaków, to od razu możecie odpędzić od siebie te fantazje. Zawsze odpowiadam tak samo.
- Myślę, że jesteś całkiem miła, kiedy nie udajesz zimnej suki.- odezwał się drugi z chłopaków, ten przystojniejszy. Uniosłam teatralnie brew. Lekcja minęła mi szybko, ciągle zaczepial mnie David i Rafael. Przynajmniej nie byłam tutaj sama.
        Niemal wszystkie zajęcia przegadałam z chłopakami, którzy zapoznali mnie z całą klasą. Tak, dziewczyny mnie nienawidzily. Tylko jedna wydawala się miła. Miała na imię Julia i była blondynką, tak jak ja. Tylko, że była wyższa ode mnie i miała proste włosy do ramion. Polubiłam ją i siedzę z nią na wszystkich przedmiotach. Chłopaki nie pałają do niej większą sympatią, więc postanowili że będą ją ignorować. Ona nie była smutna z tego powodu, więc siedział w tym pewnie jakiś większy konflikt. Po szkole nie musiałam wracać busem, przyjechał po mnie Bojan.
- No to ja już się zwijam bo niania przyjechała. Pa.- uśmiechnęłam się do nowych znajomych, jednak Rafael złapał mnie za rękę i zatrzymał.
- Czy to jest Bojan Krkić?
- No.
- I przyjechał po ciebie?
- No.
- Zemdleję zaraz.
- Serio?
- Idź już i miej świadomość, że nie jedna osoba chciałaby być na twoim miejscu.- uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest i przywitałam się przyjacielskim buziakiem w policzek z Bojanem. Weszliśmy do jego Audi.
- Pogodzona z Neyem?
- No tak, miałam się do was nie odzywać, dzięki że przypomniałeś.- powiedziałam z entuzjazmem i nie odzywałam się już do końca naszej przejażdżki. Hiszpan wiedział, że zaraz mi to przejdzie, ale i tak gorączkował się, abym zwróciła na niego uwagę.

        Shakira z Milanem wróciła w piątek, okazało się, że to była jakaś choroba układu pokarmowego. Milan jest wcześniakiem i jest podatny na choroby. Ja cały tydzień krążyłam między szkołą, domem i szkołą muzyczną. Czekałam na weekend, żeby odpocząć. Ale nie narzekałam. Poznałam dużo ludzi z innych klas, z którymi złapałam dobry kontakt. Nie byłam już obrażona na wystraszonego Bojana, rozczulił mnie tym, że przyniósł mi kwiaty. Podziękowałam mu ladnie, przytuliłam i kazałam iść ze szkoły. Potem cały dzień chodziłam z wielkim bukietem róż. Rafael zapowiedział mi, że jest zazdrosny. Oczywiście to były zarty. Taką mam nadzieję.
- Pamiętaj, że dzisiaj masz randkę z Neymarem.- przypomniała mi Isabel. Czyli ona też maczała w tym palce. Zaraz zacznę podejrzewać, że specjalnie otruła swoje dziecko tylko po to, żeby zostawić nam wolny dom.
- To nie randka, tylko najgorsze godziny w moim życiu.- mruknęłam i przeczesałam ponownie włosy. Ubrałam się w obcisłe, czarne rurki ze złotą plakietką z prawej stronie spodni. Założyłam również białą, koronkową bluzkę na ramiączkach, sięgająca połowy brzucha. Na nogach miałam białe air force za kostkę. Zrobiłam delikatny makijaż i siedziałam w kuchni z bratem.
- Czemu tak bardzo go nie lubisz?- spytał, upijając łyk soku winogronowego. Oboje byliśmy od niego uzależnieni, dziwne uczucie być uzależnionym od jakiegoś napoju. Ale ja do tego jestem uzależniona od gum do żucia. Pod koniec dnia zawsze bardzo boli mnie szczęka.
- Bo jest arogancki, samolubny, nieznośny i zadufany w sobie.- odpowiedziałam na jednym wdechu. Mój brat podrapał się po idealnie ułożonej fryzurze. Dziwne jest, że jej dotknął. Miał fioła na punkcie uczesania. 
- Może i trochę arogancki jest, ale nie sądzę żeby był taki, za jakiego go uważasz.
- No to widocznie jest taki dla mnie. Pamiętaj, że ja się nigdy nie mylę. Jak chodziło o Ibraimovicia to od razu mówiłam, że nie popędzie tutaj długo. I co? I już nie masz kogo bzykać.
     Gerard zmierzył mnie karcącym wzrokiem i widziałam, jak powstrzymuję się od złośliwego komentarza. Jego partnerka chcąc zrobic mu na złość, wybuchnęła głosnym śmiechem. Na nią również spojrzał morderczym wzrokiem, następnie jakby nie było tej rozmowy, wrócił do tematu Brazylijczyka.
- Postaraj się go poznać, jak wrócisz to powiesz mi, czy na pewno jest taki za jakiego go uważasz.- tym zakończył i odłożył szklankę do zmywarki. Jakby nie chciało mu się umyć jednej, małej szklaneczki.
- Serio nie chcę Ci się tego zmyć? Przecież to nic!
- Ja już was znam, zacznę zmywać to przylecicie z milionami innych nauczyć.
        Przewróciłam teatralnie oczami i bawiłam się swoim nowym telefonem. Dużej zmiany nie ma, zamieniłam iPhone 4 na iPhone 5S. Oczywiście nie obyło się bez interwencji Gerarda, który od razu zakupił mi obudowę z herbem Dumy Katalonii. Chciałam, żeby ten dzień się już skończył. Jedyną rzeczą o jakiej marzyłam, był sen. 
Usłyszałam dzwonek do drzwi i wstałam, wiedząc że to Neymar. Niechętnie do nich podeszłam i otworzyłam.
- Cześć.- uśmiechnął się.
- Cześć.- powiedziałam obojętnie.- Geri ja wychodzę.- poinformowałam brata. Ten podszedł do drzwi i pocałował mnie w czoło.
- Jak jej się coś stanie to wyrwę ci jaja.- poklepał piłkarza przyjacielsko po ramieniu i zamknął drzwi, życząc nam miłej zabawy. Brazylijczyk jeszcze chwilę patrzył przerażony w drzwi, a potem na mnie. Wzruszyłam ramionami i zeszłam ze schodków.
- Jest opiekuńczy. Kocha mnie, przynajmniej tak mama mówi.- westchnęłam cicho.
- Kocha Cię.- potwierdził i otworzył mi drzwi w swoim porsche. Miało małe wgniecenie, spojrzałam na niego pytająco, chcąc jakoś zacząć rozmowę.
- Co Ci się tam stało?- wskazałam palcem na tylnie drzwi, a ten zaśmiał się głośno. Zmarszczyłam brwi, bo jeśli śmiał się ze mnie, to ma pewność, że więcej z nim nigdzie nie wyjdę. Chwila, i tak nie zamierzam nigdzie z nim wychodzić. Tylko dzisiaj bo Puyi mi grozi. Ciekawe czy mogłabym to zgłosić na policję.
- Twój brat ma bardzo twardą głowę.- odpowiedział, kiedy skonczył się śmiać. Spojrzałam na niego dziwnie.
- To dlatego byłw szpitalu wtedy?
- Nie, był w szpitalu bo Mascherano go ugryzł.
- Zastanawiam się czy Masche potrzebuje kagańca, czy Suarez.- mruknęłam i oparłam czoło o szybę. Prawie usypiałam, kiedy Ney powiedział, że dojechaliśmy na miejsce. Delikatnie dotknął mojego ramienia. Spojrzałam na niego zaspanym wzrokiem.
- Zmęczona?- zapytał cichym głosem, patrząc czule na moją twarz. Przygryzłam delikatnie dolną wargę i zmusiłam się, żeby popatrzeć na niego obojętnie. Jednak kiedy widziałam jego piękne oczy, w których widocznie były dziwne iskierki, nie mogłam się powstrzymać. Nie umiałam spuścić wzroku, chociaż bardzo tego chciałam.
- Po cały tygodniu nauki.- westchnęłam, nareszcie uwolniając się od wzroku piłkarza.
- Na szczęście już nie chodzę do szkoły.- uśmiechnął się cwaniacko, a ja teatralnie przekręciłam oczami.- Chodź.- otworzył mi drzwi i podał rękę. Spojrzałam na niego dziwnie, ale wyszłam, ignorując wyciągniętą dłoń.
- Gdzie jesteśmy? Nie poznaje tego miejsca.- powiedziałam zdziwiona, rozglądając się w koło. Neymar uśmiechnęła się i wskazał na wzgórze.
- Tam. Nie byłaś tu nigdy?
        Pokręciłam jedynie głową. Była tu jakaś woda i wzgórze, gdzie właśnie szliśmy. Ścigaliśmy się kto dotrze tam pierwszy. Oczywiście, że ja. Jestem niższa i szybsza od niego. To daje mi przewage. Na zawodach zawsze trener wmawiał, że wyżsi nie mają najlepiej, bo to niżsi mają mniejszy ciężar który rozkładają na podłożu poprzez ułożenie stopy.
        Jakże wielkie było jego rozczarowanie, kiedy czekałam na niego opierając się o drzewo z pewnym siebie uśmiechem. Pomachałam mu, a ten spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
- Ale  ty mnie wkurzasz.- podszedł do mnie pewnie, bardzo blisko. Nasze buty stykały się ze sobą. Oboje mieliśmy air forcy. Spojrzałam w dół i uśmiechnęłam się, bo przecież nie wiedziałam, że ma takie buty. Założyliśmy je w tym samym czasie.
- Ale ty jesteś głupi.- spojrzałam wyzywająco w jego oczy. Oparł obie ręcę o drzewo za mną, ale wywinęłam mu się i ze śmiechem poszłam dalej. Widziałam, jak mówi coś pod nosem, a potem dołącza domnie.
- Zamknij oczy.- poprosił i stanął za mną, zakrywając oczy.
- Ale dlaczego?
- Po prostu zamknij.- mruknął cicho, a ja posłuchałam się go. Nie długo szliśmy, jakieś pięć minut od momentu kiedy zasłonił mi oczy. Ustawił mnie jakoś przodem do wiatru. A co jeśli chce mnie zrzucić ze wzgórza i mieć spokój?
- Mogę już otworzyć?- spytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. No pięknie, wywlekł mnie gdziś i chce zostawić na pastwę losu.- Ney...- zaczęłam niepewnie, chcąc otworzyć oczy, ale bałam się tego co mogę zobaczyć.- Neymar to nie jest śmieszne.- pisnęłam i tupnęłam nogą, przez co prawie się przewróciłam. Złamałam się i otworzyłam oczy, a to co zobaczyłam przerastało moje najsmielsze oczekiwania. Piękny widok na całą Barcelonę. Było już ciemno, a wszystkie budynki były pięknie oświetlone. Z szeroko otwartymi oczami oglądałam widoki przede mną. Ale ciągle nie było Neymara. Stałam tam sama. Odwróciłam się i zobaczyłam go. Stał z czerwoną różą, z tym swoim uśmiechem.
- A więc, Natalio Pique, czy dasz mi szansę na lepsze poznanie siebie?- spytał, podchodząc do mnie. Cholera, coraz bardziej podoba mi się jego uśmiech. Spojrzałam na niego rozbawiona ale i rozczulona jego zachowaniem. 
- A mogę odmówić?
- A możesz nie niszczyć chwili i schować swoją maskę wrednej suki?- uniósł brew, a ja miałam ochotę wydrapać mu oczy za to co powiedział. Ale zaraz znowu się uśmiechnął no i nie miałam nic do gadania. Serce i oczy odpowiedziały same za mnie.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam twierdząco głową. Piłkarz dał mi kwiatka, a ja zarumieniłam się, co dokładnie było widać na mojej bladej skórze.
        Spędziliśmy razem miło czas na rozmowie i wygłupach, ale nie zbliżyliśmy się do siebie tak jak w pokoju Milana czy w mojej kuchni. Trzymałam do niego dystans, chociaż widziałam jego niezadowolenie, gdy odsuwałam się od niego.
- Czemu się odsuwasz? Boisz się mnie?- spytał, kiedy kolejny raz zmieniłam swoją pozycję, bo uznałam, że siedzę ze blisko niego.
- Oczywiście, że się ciebie nie boję.- prychnęłam nerwowym śmiechem i przeczesałam palcami włosy.
- Doprawdy?- przysunął się, a ja napięłam ciało. Nie chciałam przebywać tak blisko niego. Spojrzałam na niego niepewnie.- Czuję jak na mnie reagujesz.- szepnął.
        Oblizałam koniuszkiem języka górną wargę, a następnie przygryzłam dolną, patrząc w oczy piłkarza. Widziałam, jak ten zjeżdża wzrokiem na moje usta. Dotknął dłonią mojego uda, a ja gwałtownie zadrżałam na ten dotyk.
- Widzę, jak reagujesz na mój dotyk.- nachylił się w moją stronę, trącając nosem delikatną skórę na moim policzku. Westchnęłam cicho.- Ja reaguję na ciebie dwa razy mocniej niż ty na mnie.- dodał.
        Podniosłam się na kolana i spojrzałam na niego, zażucając ręce na jego szyję. Usiadłam okrakiem na jego kolanach.

- Widzę, jak na mnie reagujesz.- powtórzyłam to samo co on mówił mi i przejechałam ręką w dól jego klatki piersiowej. Wszystkie jego mięśnie się napięły pod moim dotykiem, a ciekawe oczy przyglądały się temu o robię.- I nie wiem czy to jest dla ciebie dobre...- szepnęłam mu do ucha, zjeźdżając ręką pod jego koszulkę.

Miało być dobrze, a wyszło jak zawsze. Do następnego:)

1 komentarz:

  1. No gdzie kończyć w takim momencie, no błagam. Nienawidzę cliffhangerów. :c
    Złośliwe wstawki o Ibrze wygrywają wszystko. A tak w ogóle z Gerarda jaki troskliwy brat się zrobił, pogratulować takiego. Ale cóż, jak się martwi c;

    OdpowiedzUsuń