wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdzial V : Skinny love.

And I told you to be patient

      - NATALIA RATUJ!- uslyszalam przerazliwy pisk Shakiry. Poderwalam sie wraz z pilkarzami i poszlam szybko do pokoju piosenkarki. 

     Okazalo sie ze Milan ma goraczke, a Isabel nie wie czym jest to spowodowane. To pieciodniowe dziecko, goraczke moze spowodowac wszystko, nawet to , ze wzieli je tak szybko do domu i nie dali pod obserwacje lekarzom. Wzielam od niej dziecko i probowalam uspokoic, strasznie plakal. W koncu zaczelam cicho spiewac. Wiedzialam, ze nie pomoze to w zatrzymaniu goraczki Milana, ale chociaz postaram sie go uspokoic, zeby nie plakal. Przez moment nic sie nie zmienialo, ale potem placz przerodzil sie w marudzenie, a potem zasnal. W trzy minuty udalo mi sie uspokoic dziecko swojego brata, chociaz wczesniej nie mialam z dziecmi do czynienia. 

     Oparlem sie o framuge drzwi i usmiechalem sie. widok Natalii z dzieckiem nie tyle co mnie rozczulil, ale sprawial ze topnialem w srodku. Nadmiar slodkosci jak na jeden dzien. Do tego spiewala tak pieknie, mialem ochote sluchac jej godzinami. Wszyscy juz zeszli na dol, Shakira poszla sie uspokoic, a ja stalem i sluchalem spiewu siostry mojego kumpla. Milan juz zasnal, a blondynka stala z nim jeszcze przez jakis czas, usmiechajac sie. Potem polozyla go delikatnie do lozeczka, ale nie wyszla z pokoju. Oparla sie o lozeczko tylem do mnie, poniewaz pewnie nawet mnie nie zauwazyla. Odetchnela pare razy i odwrocila sie w moja strone. Nasze spojrzenia sie spotkaly. W tym momencie nie widzialem w niej dziewczyny pewnej siebie, ostrej. Byla delikatna, zagubiona i slodka dziewczynka. Zarumienila sie, co doskonale widac bylo na jej niemalze bialej skorze.Podszedlem do niej powoli i dotknalem jej dloni. Nie ruszyla sie, patrzyla na mnie wyczekujaco. Jedna reke polozylem na jej policzku, kciukiem masujac ciepla skore. Przymknela oczy i oblizala nerwowo swoje pelne wargi.
- Jestes taka...- nie wiedzialem jak w slowach opisac to jaka jest.
- Nie pocalujesz mnie, Ney.- wymruczala, wciaz z zakmnietymi oczasmi. Nie wiedzialem jak to odebrac ani co jej teraz odpowiedziec. Przyciagnalem ja blizej siebie, czulem jej slodki kokosowy zapach. 
- Otworz oczy.- szepnalem jej do ucha. Spojrzala na mnie swiecacymi oczami. Tymi pieknymi, idealnymi oczami. Przygryzla niewinnie warge, a ja juz nie moglem dluzej wytrzymac. Nachylilem sie nad nia, jedna reka trzymajac jej nadgarstek, a druga podtrzymujac twarz. Caly czas patrzylem w jej oczy. Kiedy nasze usta dzielily milimetry, Milan zaczal plakac. Natalia gwaltownie odeszla ode mnie  i podniosla dziecko. Stalem przez chwile w tym samym miejscu, a moje zazenowanie bylo nie do opisania. Brakowalo tak niewiele. 

     Nie poznawalam siebie, nie moglam pozwolic mu na zblizenie sie do mnie, bo wygra. Zalezy mu tylko na zaliczaniu lasek, a jestem kolejna na jego liscie. Dobrze ze Milan zaczal plakac. Podnioslam malutkiego na rece i zeszlam na dol, bez slowa mijajac pilkarza. 
- Shak, jedzcie z nim do lekarza.- powiedzialam podajac mojemu bratu dziecko.
- Masz racje, powinnismy to zrobic od razu.- westchnal Gerard i poszedl po kluczyki. Pomoglam Shaki zaniesc malego do samochodu i wrocilam do domu, gdzie czekali chlopaki. Gerard minal mnie w drzwiach i kazal zajac sie domem. Martwilam sie o zdrowie Milana, kocham go, jestem jego mam chrzestna. Wszyscy sie martwilismy, a ja prawie plakalam z nerwow. Cesc przytulil mnie i pocalowal w skron.
- Wszystko bedzie dobrze, nie denerwuj sie.- szepnal, probujac mnie uspokoic. Pokiwalam jedynie glowa i wpatrywalam sie w telewizor i tak nie ogladajac tego co w nim jest. 
- Nie martw sie.- Carles polozyl mi dlon na kolanie, klekajac na przeciwko mnie.- Milan to Pique, na pewno da sobie rade. Wszyscy z waszej rodziny daja sobie rade, nie pamietasz?- usmiechnal sie pewnie, dodajac mi otuchy. Nie pocieszaly mnie niestety zadne slowa i zapewnienia chlopakow, ze wszystko bedzie dobrze. Wstalam z kanapy i chodzilam po calym domu, chcac rozladowac napiecie.
        Bojan zaczynał mi tatusiować i kazał usiąść w końcu na tyłku, uspokoić się. Jednak tym razem sama nie potrafiłam się opanować, a przychodziło mi to zawsze z łatwością. Niby opanowana, zrównoważona. W takich sytuacjach wychodzi prawdziwa natura człowieka. Usiadłam w swoim pokoju na parapecie. Strasznie lubiłam tam siedzieć, wtedy miałam doskonały widok na Barcelonę. To miasto dawało mi więcej wsparcia od nie jednego człowieka.
        Musiałam uspokoić się, zebrać myśli. Milanowi nic się nie stanie, to tylko gorączka. Ale gorączka u noworodka nie jest niczym dobrym. Isabel wraz z małym mogła zostać jeszcze w szpitalu, na obserwacji. W tym momencie nie ma czasu na rozpamiętywanie i mówienie co można było zrobić. Milan wróci cały i zdrowy wraz z piosenkarką i moim bratem. Oni powiedzą z ulgą, że to chwilowe. Położą go spać i będą się śmiać z tej sytuacji. Grunt to myślenie pozytywne. Ale jak można myśleć pozytywnie, kiedy wszystko inne sobie zaprzecza?
        Jutro rano miałam iść do nowej szkoły i na tym powinnam się teraz skupić. Muszę dać z siebie wszystko, żeby osiągnąc wszystko. Do sukcesu nie ma windy, pozostają schody. Jakby to skomentował Tello, hipsterowski plecak w czarnym odcieniu. Na kieszonce miałam przypięty mały herb FC Barcelony. Jutro miałam zajęcia od ósmej do czternastej. Gerard przed treningiem miał mnie podrzucić do szkoły. Wiem, że zrobi to zamieszanie, ale nie mogłam tego uniknąć. W końcu jestem siostrą Gerarda Pique, prawda?
        Wytarłam kilka łez, ktore zdążyłam uronić i zeszłam do salonu. Chłopaki rozmawiali nerwowo między sobą. Nie zauważyli nawet mojego pojawienia się. Stałam w drzwiach i słuchałam o czym rozmawiają. Nie było to podsłuchiwanie, bo stałam w najbardziej widocznym punkcie pomieszczenia.
- Neymar uspokój ją, w końcu to twoja dziewczyna!- odezwał się Lionel, spoglądająć na młodszego napastnika. Brazylijczyk uśmiechnął się do niego krzywo.
- Nie jest moją dziewczyną.
- Serio?- spytali wszyscy jednocześnie. Piłkarz pokręcił przecząco głową. Reszta spojrzała po sobie zdziwiona. Nie wiedziałam skąd im to przyszło do głowy. Znam go kilka dni, więc jak mogłabym z nim być? Czy serio sądzą, że jestem jak inne dziewczyny z imprez jakie poznali? Trochę sie na nich zawiodłam, szczególnie na Cescu i Carlesie, którzy znali mnie od urodzenia. Postanowiłam przerwać tą żałosną rozmowę i weszłam głośno do pomieszczenia. Wszyscy spojrzeli się na mnie i nie mówili kompletnie nic.
- Przepraszam, miałam chwile słabości.- uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam na blacie w kuchni, która była łączna z salonem. Messi wstał i przytulił mnie do siebie. Uśmiechnęłam się, wtulająw w ciało Argentyńczyka. Zawsze łączyła mnie z nim ciekawa więź. Czułam się przy nim bezpiecznie i lubiłam przebywać w jego towarzystwie.
- Nie przepraszaj, jeśli chodziłoby o córkę Carloty to też bym się tak zachował.- odpowiedział uśmiechnięty Fabregas. Usiadłam między nim, a Leo.
- Nie chrzań, Carlota chciałaby żebyś ją do lekarza zawiózł.- Krkić puknął go w głowę, a Hiszpan spojrzał na niego morderczym wzrokiem. Zaśmiałam sie pod nosem. Lubiłam, kiedy sobie tak dokuczali. Rozbawiało mnie to, mimo że większości dziewczyn się do już znudziło i zaczęło irytować. Może dlatego, że byłam częścią nich? Nie byłam jedną z wags, ale ich rodziną, byłam z nimi jednością.
- Albo ona by nie pojechała i zgoniła wszystko na ciebie.- dodał Puyol.
- Dobra, Carlota nie bedzie miała na razie dziecka i nie rozmawiajmy o tym.- zakończył temat, a ja ponownie się zaśmiałam. Popatrzył na mnie z szerokim uśmiechem, będąc dumnym z siebie. I miał racje, rozśmieszył mnie.
- Kocham was.- powiedziałam ze śmiechem. Bojan zrobił teatralne „Aww” i machał ręką przed oczami, żeby sie nie rozpłakać.
- My Ciebie też maleńka.- Cesc pocałował mnie delikatnie w policzek. Zachichotałam pod nosem, a moje spojrzenie przypadkiem zostało skierowane na Neya. Patrzył się na mnie jakby chcąc przeszyć wzrokiem. Imponowało mi to. Przy nocnej rozmowie miał racje. Podobał mi się, ale nie wierzyłam w to, że podobam się jemu, więc nie mam zamiaru się poddawać. Dalej będę trwała przy swoich racjach, ignorując zaloty młodego piłkarza.
- Muszę lecieć, Antonella wróciła do domu.- powiedział Leo, odkładając telefon. Bojan powiedział, że zabierze się z nim, tak samo jak Fabregas. Przytuliliśmy się na pożegnanie. Widziałam, że coś kombinują, bo po wyjściu cała trójka przybiła sobie piątke. Za chwilę Carles chciał się zmyć, ale kazałam zostać mu ze mną i Neyem. Zaraz potem napisałam sms’a do wszystkich trzech piłkarzy, doskonale wiedząc, że czekają na byłego kapitana Dumy Katalonii kilka przecznic dalej. „Nie tym razem chłopcy, on się nigdzie nie wybieraJ”. Nie dostałam odpowiedzi, słyszałam tylko chyba najgłośniejszy śmiech na swiecie. Śmiech Bojana Krkikća. Idioci stali przed domem, ale przeparkowali samochód za krzaki. Carles kręcił rozbawiony głową, a Neymar prawie turlał się po podłodze ze śmiechu. Stanęłam przodem do piłkarzy, którzy zostali w domu.
- Co jest z wami nie tak?- skrzyżowałam ręce na piersi, opierając się o telewizor.
- Skarbie, jesteś cudowna, ale zrozum młodych, mają swoje głupie pomysły i plany, które nigdy nie wychodzą.- odpowiedział mi Puyol, który cały drżał ze śmiechu.
- A ty wiedziałeś?- popatrzyłam na napastnika. Jedynie wzruszył ramionami i uśmiechnął się rozbawiony całą tą sytuacją. Nienawidziłam ich prawie tak bardzo jak ich kochałam.
- Nie miałem nic do gadania. A też nie przeszkadzał mi ten pomysł.- puścił mi oczko, na co prychnęłam cicho.
- Dzieci moje drogie, a teraz opowiadajcie co wy odpieprzacie.- westchnął Puyi, usadawiając się na stole jadalnym. Stól jadalny w domu mojego brata był świętością. Gdy ktoś miał coś bardzo ważnego do powiedzenia, siadał na stole i miał natychmiastową uwagę. Na przykład jak Dani na imprezie.
- Co ty odwalasz?- chciałam podejść do niego, ale ten kazał mi siąść na kanapie. Obok Neya. Zrobiłam to niechętnie i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Terapia małżeńska potrzebna od zaraz, mówcie więc co wy odwalacie i o co się kłócicie? Poza tym Leo mi powiedział, że demoralizujecie małego Milana.
- Nie wiem o co ci chodzi.- mruknęłam i niestety zaczerwieniłam się, czego bardzo nie chciałam. Zdradziłam się tym, że coś jednak wydarzyło się w pokoju małego.
- Oj ty już dobrze wiesz o co mi chodzi.- odpowiedział ze śmiechem.- O co się więc kłócicie?
- My się nie kłócimy.- przewróciłam oczami i skupiłam wzrok na swoich nogach.
- To ona nie może przyznać że się jej podobam.- odparował Neymar, a ja zmierzyłam go morderczym wzrokiem.
- Nie przyznaje że mi się podobasz, bo mi się nie podobasz.- tym razem to on się oburzył i prychnął śmiechem, również krzyżując ręce na piersi.
- Nie wiem czy pamiętasz kochanie, ale w kuchni wydawałas się zachowywać zupełnie inaczej.
- I tak nic między nami nie zaszło.
- Jednak coś zaszło.
- To musiałeś być strasznie słaby, że tego nie pamiętam.
- Dość!- naszą wymianę zdań przerwał zażenowany obrońca.- Serio Natalia to było dobre, ale dość.- robił charakterystyczne ruchy rękoma. Usiadłam po turecki i nie patrzyłam się na nikogo. Chciałam pójść spać i nie myśleć o tej śmiesznej „terapii” jak nazwał to Carles.- Waszym problemem jest to, że oboje się sobie podobacie a nie umiecie tego przed sobą przyznać.
- Carles to jest niedorzeczne, słyszysz w ogóle co mówisz?- chciałam wstać, ale spojrzał na mnie takim wzrokiem, że wolałam nie wykonywać gwałtownych ruchów dla własnego dobra i bezpieczeństwa.
- Umówcie się na jakąś randkę. Tak, jeśli sami tego nie zrobicie, to zatargam was do jednego pokoju i zamknę na klucz. Dam wam gumki, żeby kolejnych Milanów nie było, tylko tak mówię.
- Nie.- powiedzieliśmy jednocześnie. To nie był dobry pomysł. My się nawet nie lubiliśmy, interesował nas w sobie tylko wygląd.
- Tak.- Puyol uśmiechał się szeroko, jakby już wygrał. Pokazał uniesiony do góry kciuk w okno, a ja zauważyłam w nim piłkarzy. Zapowiedziałam sobie, że nie odezwę się do nich do mojej osiemnastki. Tylko do wtedy bo ktoś musi dać mi jakiś fajny prezent.
- Albo zrobicie to grzecznie, albo sam za was zdecyduje.
- Puyol...- zaczęliśmy jednocześnie z Brazylijczykiem, ale ten uciszył nas gestem ręki.
- Neymar, zaproś grzecznie Natalię albo wiesz co ci zrobię.- rozbawiał mnie ton jego głosy i uśmiech na twarzy. To że siedział na stole, dodatkowo przyprowadzał mnie do ataku śmiechu, ale tłumiłam go kaszlem. Nie w tej chwili. Teraz byłam obrażoną księżniczką.
- Ale...
- Ney.- przeciągnął.
- Dobra...- powiedział cicho i spojrzał się na mnie.- Natalia, wyjdziesz ze mną gdzieś jutro?- spytał, a ja myślałam że śnię. Czy on serio jest takim debilem? Puyol uśmiechnął się i spojrzał wyczekująco na mnie. Oblizałam wargi koniuszkiem języka i również spojrzałam na piłkarza.
- Nie.
- NATALIA. Nie zmuszaj mnie, żeby codziennie przychodził do ciebie do szkoły, przynosił ci soczek z jabłuszkiem i będę przyprowadzał ci dziecko, nawet i z ulicy i będę mówił, że twoje za tobą tęskni.
        Spojrzałam na niego spod byka. Nie żartował, on nigdy w takich sprawach nie żartował. Na stole jadalnym się nie żartuję. Będę musiała spalić ten cholerny mebel bo są przez niego same problemy.
- Dobra.- odpuściłam po chwili. Ney uśmiechnął się triumfalnie.
- Pięknie. Nasz kochany da Silva przyjedzie po naszą Natalię jutro o 19.
- Jak już to w piątek, mam szkołę.- przypomniałam im.
- Dobra.- zgodził się Brazylijczyk. W co ja się wpakowałam...

Nudy jak zwykle:) Następne będą ciekawsze, przysięgam! Do następnego:* 

1 komentarz:

  1. Puyol dzisiaj przyćmił cały rozdział, uwielbiam gościa. Cóż, skoro nie można normalnie umówić tej dwójki, szantaż chyba był wskazany. No, tak czy owak, cel osiągnął. Nareszcie Ney i Natalia idą na randkę i to się liczy;)
    A z tym śpiewem to musiała być słodka sytuacja, chociaż zachowanie młodych rodziców pozostawia wiele do życzenia. Takie małe dziecko do szpitala nie zawieźć, nie rozumiem.
    Na drugiego bloga postaram się wpaść w wolnym czasie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń