niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdzial IV : Can't remember to forget you.

      I do anything for that boy


     Polowa pilkarzy rozeszla sie po domach, najwieksi zawodnicy zostali. Czyli kto zgodzil sie grac w rozbieranego pokera? Ja, Dani, Natalia, Pique, Fabs, Bojan, Messi, Alexis i Puyol. Nie powiem, lubilem grac w pokera, ale rozbiewany w towarzystwie niemalze samych mezczyzn nie bedzie taki podniecajacy jak z kobietami. Chociaz wystarczalo, ze Natalia tez gra. Chetnie pogralbym z nia sam na sam, w mojej sypialni. Denerwowalo mnie troche to, ze Bojan lezal na jej ramieniu. Nie wiedzialem dlaczego, znam ja dwa dni, a denerwowalo mnie, ze inni mezczyzni w ogole moja ja dotknac, albo patrzec i myslec tak jak ja o niej mysle. Siedzialem na przeciwko niej, majac dobry widok. Gdyby nie jego glowa na jej drobnym ramieniu to byloby idealnie. Dokladnie widziala, ze patrze tylko na nia, a ja specjalnie przygladalem sie miejscom, gdzie nie powienienem. Lubilem, jak sie denerwowala i robila ta slodka minke.
- No to panowie i moja siostro- Bojan jak jeszcze raz ja dotkniesz to odkroje ci leb- zaczynamy gre!- powiedzial, a Krikic odskoczyl od niej. Pokrecila rozbawiona glowa i wziela do reki karty, opierajac sie o sciane za nia. I wtedy zaczela sie gra.

     Mialam najlepsze karty. Ale mine jak zawsze przy tej grze, obojetna. Nie kazdemu to wychodzilo, bo Dani podnoszac karty prawie od razu przeklal i pokrecil glowa. Nie wytrzymywali nerwowo, jeszcze bo takiej ilosci alkoholu. Milan sobie spal z Shaki na gorze, nie slyszeli nic. Chlopaki starali sie byc cicho, ale nie wychodzilo im to tak jak trzeba. Gralismy, nie rozmawiajac o grze, dopoki ktos nie  musial zdjac czesci odziezy.
- Posmiejmy sie z kogos.- powiedzial nieznacznie Alves. Ten to aby sie by z kogos smial jak jest nachlany. Ze mnie tez czesto sie nabijali, ale umialam sie im odgryzc.
- Pepe ostatnio by mnie zabil, stanal mi na reke czaisz, on nie tylko w meczach taki jest...- zaczal Bojan, zdejmujac swoja koszulke. Bylam przyzwyczajona na takie widoki, wiec nie robilo to na mnie zadnego wrazenia.
- To u niego normalne, nie trzeba sie przejmowac.- odpowiedzial moj brat, pocieszajac swojego kochanka.
- Pepe to bardzo pokojowo uosobiony defensor, nie wyzywajcie go.- zrobilam dziubek, udajac niezadowolona mine.
- Luiz wyglada jak mop.- oho, zaczelo sie obgadywanie, a nie wysmiewanie sie,. Nikt sie nie smial, kazdy powaznie mowil to co mysli, a wychodzilo na to, ze ja ich uspokajalam.
 - Przystojny jest.- wzruszylam ramionami, a wszyscy spojrzeli na mnie dziwnie, szczegolnie moj brat.- No co?
- Ty o szkole gowniarzu mysl, a nie o mopach!- skarcil mnie i musial zdjac swoja koszulke. Rzucil ja na mnie, a ja pisnelam i odrzucilam ja gdzie w bok. Nienawidzilam zapoconych koszulek i zapoconych ludzi jak i ich rzeczy, nie lubilam przytulac sie do brata po meczu. Odtracalo mnie to.
- Jak juz mowimy o Chelsea...- spojrzalam na Fabsa smutnym wzrokiem, z wiadomych wszystkim przyczyn- Cesc Fabregas, bardzo kocha kibicow Arsenalu...
- Natalia...- zaczal cicho.
-..."zabijcie mnie jesli przejde do Chelsea"...
- Prosze Cie.
- Zalezy mu tylko na pieniadzach i na dziewczynie, ktora juz dawno wygladem przypomina babcie, nie ko...- nie moglam powiedziec nic wiecej, bo polozyl mi rece na policzkach i przyciagnal do swoich ust, mocno calujac. Wyrywalam sie, ale wiedzialam ze spor z nim nie ma sensu, wiec nie robilam nic. Czulam, jak probuje poglebic pocalunek, zdziwilo mnie, ze w ogole odwazyl sie takie cos zrobic. Oderwal sie ode mnie dopiero po jakis trzech minutach, wszyscy patrzyli sie na nas zdezorientowani, wlacznie z moim bratem i schodzaca po schodach Shakira.
- No co? Nie zamknelaby sie.- wzruszyl ramionami. Spojrzalam na niego szeroko otwartymi oczami ze zdziwienia. Pique o malo nie wylazl z siebie, kiedy dotarlo do niego co przed chwila sie wydarzylo, ale udalo sie mu opanowac.
- A niech cie Hazard kopnie.- mruknelam i niestety, wypadlo, ze musze zdjac jakas czesc gaderoby.
- No Natalia, zdejmuj!- krzyknal Bojan, za co dostal w glowe od mojego brata. Myslalam, ze powie cos w   stylu, ze ja nie musze nic zdejmowac,ale nic nie powiedzial. Nie odezwal sie, patrzyl na mnie wyczekujaco, a kiedy chcialam sie wycofac, nazwal mnie tchorzem. Nie moglam pozwolic, aby inni nazywali mnie tchorzem! No i zdjelam.

     Moje serce prawie wyskoczylo z piersi, a spodnie od razu staly sie ciasne. Widzialem ja, taka idealna. Bez koszulki. Nie czula sie niepewnie, co jeszcze bardziej mnie podniecilo. Sama w koncu mowila, ze pilkarze sa dla niej jak bracia. Bylem zadowolony, ze nie wstydzila sie mnie. Podlapala chyba, jak na mnie dziala i chciala zrobic mi na zlosc. Patrzyla sie wyzywajaco w moje oczy, nie moglem wiec odwrocic wzroku. Czasem niby nieswiadomie oblizywala swoje pelne wargi, ale kiedy ramiaczko od stanika zsunelo sie jej i wisialo na ramieniu, a ona nie poprawila go i grala nadal, myslalem ze nie wytrzymam napiecia. Ostatecznie wygral Alves, ktory byl najbardziej zjarany i pijany, jednak nie musial zdjac zadnej czesci odziezy. Zaraz potem zasnal smacznie na kanapie, a reszta zaczynala sprzatac. Natalia pobiegla do kuchni. Nie wiedzialem po co, ale chcialem pomoc Pique sprzatac. Zanioslem do kuchni szklanki, a kiedy sie odwrocilem- zamarlem. Co byscie zrobili na moim miejscu, kiedy dziewczyna waszych marzen, stala by na palcach, opierajac sie o parapet. Niby nic, ale ona stala tak wypieta, ze prawie widzialem jej caly tylek, do tego byla w samym staniku.
     Przelknalem sline i cichutko podeszlem do niej. Polozylem dlonie delikatnie na jej biodrach, a ona wzdrygnela sie, i odwrocila gwaltownie. Oparla sie bardziej o parapet, jakby chcac jakos uciec. Przycisnalem sie do niej tak blisko, ze czulem jej cieplo. Jej piersi przyciskaly sie do mojej klatki piersiowej, a ja szalalem z kazda chwila coraz bardziej. Spojrzala mi wyzywajaco w oczy. Nie wiedzialem jak odczytac jej zachowania. Byly trudne i dziwne, nigdy sie tak nie zachowywala w stosunku do mnie. A może po prostu nie zauważałem tego. Patrzylem na nia z gory, czulem ze jest taka malutka i bezbronna w moich rekach. Oparla sie rekami luzno o parapaet i ochylila do tylu.
- To co zamierzasz, panie da Silva?- oblizala swoje pelne wargi, patrzac sie caly cas wyzywajaco w moje oczy. Jedna ręką zjechałem na jej pośladki i ścisnąłem, a drugą docisnąłem ją do siebie.
- To co zamierzasz zrobic, pani Pique?- odpowiedzialem jej, patrzac na nia spragnionym wzrokiem. Gydybym mogl zrobilbym to z nia tu i teraz, ale nie w domu Geriego. I tak juz teraz ryzykowalem utrata jedynek.
     Wspiela sie na palce, zarzucajac mi rece na szyje. Niby przypadkiem zaczepila warga o moja warge.
- Pojde spac.- szepnela mi do ucha i specjalnie odwracajac sie tylem i ocierajac sie tylkiem o moje krocze i wyszla z kuchni, ponetnie krecac biodrami. Przeczesalem palcami wlosy i postanowilem jak najszybciej wrocic do domu. Pozegnalem sie z kolegami i poszedlem do samochodu. Moze to wredne, ale nie chcialem meczyc sie z kolegami jak ostatnio i znowu wozic ktoregos pogryzionego przez innego kolege do szpitala. Wczesniej wzialem od Bojana numer do Natalii. Jechalem ulicami Barcelony, ciagle majac w glowie dzisiejsza sytuacje w kuchni. Jak ta mała mogla mna tak manipulowac i mnie tak zostawic.

     Kiedy lezalem na lozku przypomnialem sobie o numerze dziewczyny. Usmiechnalem sie, wzialem telefon i wybralem numer. Kiedy juz tracilem nadzieje ze odbierze, uslyszalem jej zaspany glos w sluchawce.
- Halo?
- W co jestes ubrana?- zapytalem, usmiechajac sie pod nosem. Bardzo chcialo mi sie spac, ale musialem jakos zwrocic na siebie uwage.
- Ty masz problem ze soba Ney.- stwierdzila po chwili ciszy. Poznala moj glos, chyba ze miala jakims cudem moj numer w co watpie.
- Odpowiedz.
- W bielizne.- odpowiedziala z westchnieciem. Rozmawiala ze mna jakos tak inaczej, wiedzialem, ze jest zaspana po jej glosie. Pierwszy raz jest dla mnie mila i pasowalo mi to, teraz mialem szanse zapunktowac u niej. Ale sam chcialem isc juz spac, wiec nie stac mnie bylo na romantyczne gadanie.
- Chcialbym cie teraz, w moim lozku...- mruczalem do sluchawki, pochloniety wizja blondynki w bieliznie.- taka jaka dzisiaj cie widzialem. Chcialbym powrocic do tego co sie wydarzylo w kuchni, gdzie czulem kazdy twoj najmniejszy kawalek ciala na swoim, kiedy czulem bicie twojego serca, czulem twoje cieplo i ten slodki zapach. Gdybysmy byli sami pewnie podnioslbym cie, posadzil na oknie...
- Idz spac.- powiedziala drzacym glosem. Szerzej sie usmiechnalem, wiedzialem ze to na nia dzialalo prawie tak samo jak na mnie. Nie mialem zamiaru teraz przestac.
- ...ty znowu slodko patrzylabys na mnie tymi pieknymi oczkami, odgarnelabys wlosy z ramienia, oblizalabys jezykiem swoje pelne, slodkie wargi... pocalowalbym kazdy kawalek twojego idealnego ciala...
- Ney, dobranoc.
- Podoba ci sie to, ze do ciebie dzwonie. Ze chce z toba spac i robic rozne rzeczy, podoba ci sie to ze mnie soba zainteresowalas.
- Dobranoc.- odparowala niepewnym glosem, a ja juz wiedzialem, ze wygralem.
- Podobam ci sie.
- Neymar...- wyjeczala, a ja wyobrazilem sobie, ze mowi to lezac pode mna.
- To dobrze, bo ty podobasz sie mi.
- Idiota.- mruknela i rozlaczyla sie, ale ja i tak usnalem z usmiechem na ustach. Cel na dzien dzisiejszy zostal wypelniony.

    Obudzilam sie grubo w poludnie, a w domu byla tylko Shakira z Milanem. Isabel lezala na kanapie, a malutki spal w sypialni mojego brata i piosenkarki. Zeszlam zaspana. Dzisiaj jest niedziela, czyli jutro ide do nowej szkoly. Jeszcze sie nie zaczela, a juz mialam dosc. Trudno bedzie mi wstawac rano.
- Czesc.- przywitalam sie z blondynka, a ona usmiechnela sie do mnie i wstala, idac do kuchni.
- Sniadanie gotowe, wyspalas sie?
- Powiedzmy ze sie wyspalam, chociaz co chwile sie budzilam.- upilam lyk soku pomaranczowego.
- To pewnie dlatego, ze spalas w nowym miejscu. Przyzwyczaisz sie, zobaczysz.
- Pewnie tak.
- Rozmawialas z kims w nocy?- spytala, kiedy zmywalam naczynia po sniadaniu. Wstrzymalam powietrze i przez przypadek upuscilam lyzke na podloge. Piosenkarka przygladala mi sie z podejrzliwym usmiechem na ustach.
- Czemu pytasz?- staralam sie zachowywac naturalnie. Podnioslam lyzke i odwrocilam sie do niej tylem, kontynuując wczesniejsze zajecie.
- Bo wstawalam do lazienki i wydawalo mi sie ze z kims rozmawiasz.
- Pewnie ci sie wydawalo.- ostatnia rzecza jaka teraz chcialam, to rozmowy z Shakira o moralnosci wzgledem facetow i tak dalej. Potrafila dac mi porzadny wyklad, a nie chcialam przede wszystkim, zeby Gerard sie o czyms dowiedzial.
- Tak? Bo slyszalam "Idz spac, Ney".
- Bedziesz mnie tak meczyc?- odwrocilam sie do niej i spojrzalam na nia blagalnym wzrokiem. Zasmiala sie pod nosem i przytulila mnie. Ciagle przygladala mi sie rozbawiona, a ja juz wiedzialam, ze w tej swojej malej pustej glowie tworzyla rozne scenariusze dotyczace mojej nocnej rozmowy z pilkarzem Dumy Katalonii.
- Przygladal ci sie wczoraj i to bardzo, z Carlesem zastanawialismy sie czy cos was laczy.
- Nic nas nie laczy, znam go trzy dni.- mruknelam, scierajac blat.- Ide wziac prysznic, a potem pojde na jakies zakupy bo nie przywiozlam duzo ubran.
- Poszlabym z toba ale nie moge, nie czuje sie jeszcze na silach.
- Jasne, zostan z Milankiem.- usmiechnelam sie i poszlam do lazienki. Kiedy sie kapalam, ciagle nucilam jakies piosenki. Dawno nie spiewalam, chcialam miec pianino, bo wtedy lepiej mi sie wczuc w piosenke. Pogadam z Gerardem, czy nie pozwolilby na postawienie mebla w jakims kacie w salonie albo w moim pokoju. Zawsze gdy do niego przyjezdzam, spie w tym pokoju, mam tu swoj meble kupione przez ojca, zdjecia, rzeczy. Pokoj jest bordowo-granatowy za sprawa Pique. Nie przeszkadzalo mi to, podobaly mi sie takie ciemne kolory. Mialam miejsce pod oknem, na ktorym czesto siadam i pijam herbate, czytajac ksiazke albo przygladajac sie Barcelonie. Kochalam to miasto, tutaj tylko czulam sie na prawde soba.
     Czulam sie wspaniale, kochalam wode. Chcialam plywac, ale jak zobaczylam budowe ciala plywaczek to zrezygnowalam z tego pomyslu. Ubralam na siebie w krotkie jeansowe spodenki z wyzszym stanem, luzna, biala koszulke z rekawkiem siegajaca za stanik i okulary przeciwsloneczne. Na nogach mialam czarne vansy.
- To ja spadam, kupic ci cos?- spojrzalam na Shak.
- Tak, kup mi cos duzego i drogiego.
- Kupie ci pralke, okej?
- Okej.- usmiechnela sie i pomachala mi. Wyszlam z domu i usmiechnelam sie. Tak bez powodu. Dlatego ze jestem w miescie, gdzie moge bys soba. Poszlam do galerii, szukajac czegos w co moglabym ubrac sie do szkoly. Zaraz... w szkole mamy mundurki. Duzo rodzajow mundurkow, mam kazde. Tylko kiedy mam zajecia dodatkowe, czyli w czwartek i piatek moge chodzic w zwyklych ciuchach. Wszystko przez to, ze to najlepsza szkola prywatna. Najpierw weszlam do sklepu z butami. Buty moglam kupowac ciagle nowe, ale u Gerarda mialam tylko te czarne vansy i wysokie air force. Wybralam krotkie, biale conversy i idealnie biale jordany flighty. Dlaczego kupowalam buty w dziale dzieciecym? Bo moj rozmiar byl dzieciecy. Mialam stope o rozmiarze 35, 36 ale rzadko to drugie. Czasami trzeba bylo zamawiac, zeby jakies dostac, na przyklad szpilki. Nic innego nie udalo mi sie kupic, wiec wzielam Milankowi misia, nie zapominajac rowniez o Shakirze.
     Wrocilam do domu dwie godziny po tym jak wyszlam, a Gerarda dalej nie bylo.
- Ty jestes nienormalna!- smiala sie piosenkarka, kiedy zobaczyla mnie w drzwiach.
- No chcialas cos duzego i drogiego, moze drogie nie bylo ale na pewno duze.- usmiechnelam sie do niej i podalam wielkiego balona malpke. Byl najwiekszy w sklepie, wiec postanowilam go wziac.
- Kochana jestes.- smiala sie, ale wziela ode mnie balona i postawila w sypialni.
- Co bys dzisiaj zjadla?
- A gotujesz?
- Tak.- usmiechnelam sie i weszlam do kuchni, stawiajac zakupy na stole.
- Zdaje sie na ciebie.
     Postanowilam zrobic piers z kurczaka w ziolach z ziemniakami i surowka. Kolumbijka uparla sie pomoc mi przy salatce, wiec mozna powiedziec ze obie cos ugotowalysmy i dobrze sie przy tym bawilysmy. Bardzo lubie pratnerke swojego brata. Mozna powiedziec, ze jest moja przyjaciolka, starsza siostra. Zawsze mi pomoze, nigdy nie spotkalam sie z odmowa.
- A gdzie Gerard?- spytalam, kiedy zjadlysmy i pozmywalysmy, a jego nadal nie bylo.
- Pojechal na trening, a potem po meble dla Milana. Ma przyjsc z chlopakami dzisiaj i to poskladac.
- Jakimi chlopakami?- spytalam szybko.
- Moze Ney przyjdzie.- usmiechnela sie, a ja zmierzylam ja morderczym wzrokiem.
- Jestes straszna.
- Za to mnie kochasz.- puscila mi oczko i poszla do placzacego Milana. Juz wiem, ze to ma po naszej rodzinie. Niby spokojny, ale jest jak tykajaca bomba zegarowa. Czyli rodzina Pique przedstawia. Polozylam sie na kanapie i patrzylam w sufit. Rozmyslalam o tym, jak tu bedzie, jakich ludzi jutro poznam, czy na pewno bede pasowala do Barcelony. Nie chcialam sie niczym wyrozniac, chociaz wiem ze przez moje nazwisko bedzie to nieuniknione. Byl juz prawie wieczor, kiedy Geri przyjechal z Carlesem, Cesciem, Bojanem i Neymarem. Zaczynam sie zastanawiac, czy przypadkiem ten ostatni nie zjawil sie nie po to by pomoc swojego koledze, ale zeby denerwowac mnie tak samo jak w nocy tym telefonem.
- Natalia.- Cesc usmiechnal sie i skoczyl na mnie, a ja zepchnelam go z siebie, przez co spadl na kanape. Usiadlam na nim i zaczelm go laskotac, ale pilkarz odepchnal nie do tylu i teraz to on laskotal mnie i siedzial na mnie.
- Poddaje sie!- mowilam przez smiech. Fabregas wstal ze mnie z szerokim usmiechem i podniosl mnie do pionu. Przywitalam sie z reszta. Przygladalam sie co robia z zaciekawieniem, zawsze lubilam patrzec na to co ktos robi. Skladali lozeczko, w sumie to Carles skladal a reszta mu przeszkadzala. Usiadlam obok niego i staralam sie mu pomoc.
- Wykorzystuja cie.- zasmialam sie pod nosem.
- Jeszcze nie dorosli.- rowniez sie zasmial, ale byl lekko przygnebiony.- Myslisz, ze ja bede dobrym ojcem?
- Puyi...- dotknelam jego ramienia, by na mnie spojrzal.- Wychowales mnie. Spojrz na mnie i sam powiedz, czy bedziesz dobrym ojcem.
     Popatrzyl na mnie, zastanowil sie i usmiechnal. Przytulil mnie, a ja zasmialam sie mu w szyje.
- Patrzac na ciebie to bede najlepszym ojcem.
- No to nie masz sie czego bac. Przepraszam, ale nie umiem ci pomoc.
- W skladaniu lozeczka?
- Tak.- zrobilam smutna mine.
- Wazne ze poprawilas mi humor i nadalas pewnosci siebie, dziekuje malenka.- pocalowal mnie w czolo i dalej skladal mebel. Rozmawialam z nim smiejac sie, kiedy inni zajmowali sie soba i olali Puyola skladajacego lozko dla Milana. Bylam zla na nich, a szczegolnie na swojego brata. Patrzylam na nich krzywo, kiedy zwracali na siebie moja uwage. Neymar jako pierwszy zauwazyl ze cos jest nie tak, wiec usiadl obok nas i skladal lozko razem z Puyolem.
- I dlatego wlasnie kupilem gotowe meble dla Daviego.
- Slaby jestes.- skomentowal Carles, za co dostal z piesci w ramie.
- Ej nie bij go.- zrobilam dziubek, a ten usmiechnal sie do mnie znaczaco.
- Jak sie spalo?
- Swietnie.- mruknelam pod nosem, a on patrzyl sie na mnie z usmiechem. Puyol spojrzal to na mnie, to na niego i zagwizdal.- CARLES!- pisnelam i uderzylam go w noge. Ten zasmial sie jedynie i pokrecil glowa rozbawiony cala sytuacja.
- Bedzie co?
- Juz jest.- stwierdzil Ney i usmiechnal sie, patrzac wprost na mnie. Powoli zaczynal wyprowadzac mnie z rownowagi. Mialam ochote rzucic go szczebelkiem do lozka, ale powstrzymalam sie. Za duzo swiadkow i dowodow. Nie chce przez niego spedzic najlepszych chwil mojego zycia w wiezieniu.
- Nic nie bedzie.- mruknelam zla.
- NATALIA RATUJ!- uslyszalam przerazliwy pisk Shakiry. Poderwalam sie wraz z pilkarzami i poszlam szybko do pokoju piosenkarki.


Znowu rozdzial mi sie nie podoba. Nie pisze ostatnio dobrze, i mam tego swiadomosc. Ale staram sie wrocic do upragnionej weny. Pozdrawiam i do nastepnego!:) 

1 komentarz:

  1. Boże, zastanawiam się nad tą grą w pokera, tylu facetów i jedna, mała, biedna Natalia. Nie to, że sama bym tak nie chciała, haha, ale wydaje mi się to trochę niestosowne i że w ogóle jej brat na coś takiego pozwolił. ;)
    Shakira jaka ciekawska, nic nie ujdzie jej uwadze. Razem z Carlesem mają jakieś przeczucia. No, pewnie, że bycie jej i naszego Neymara to tylko kwestia czasu!
    A gdzie końcowe gify i zdjątka? :c
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń