czwartek, 31 lipca 2014

Rozdzial III: We Can't Stop.

      It's our party we can do what we want

     Nie moglem skupic sie na treningu. Natalia pojechala do domu busem, nie chciala zostac i poczekac na mnie albo ktoregos z chlopakow. Mowila, ze jest bardzo zmeczona. Ciagle w glowie siedziala mi wlasnie ona i jej tajemnicza natura, ktora koniecznie musialem poznac. Jak na razie nie lubila mnie, wolala pogadac z Alexisem, powyglupiac sie z Tello albo robic z Fabregasem glupie rzeczy innym. Patrzylem sie na nia z usmiechem, widzac ja taka szczesliwa, a jeszcze w samochodzie plakala mi na szybe.
    Zarobilem dodatkowe kolka za swoja nieobecnosc na treningu. Trener przygladal mi sie w ciszy ze sroga mina, wiedzialem ze zaraz czeka mnie jakas dluga wypowiedz na temat mojego zachowania. A najbardziej pragnalem snu i kapieli. Tak, to bylo zdecydowanie to.
     Wszedlem do szatni i udalem sie prosto pod prysznic. Przynajmniej kiedy wroce do domu bede mogl od razu polozyc sie spac. Mylem sie chyba z pietnascie minut, wiedzialem ze nikogo juz nie ma, wiec wyszedlem jedynie w bokserkach. Nie moglem uwierzyc wlasnym oczom. Tylem do mnie, pochylajac sie nad szafka Pique, stala Ona. Przebrana, miala na sobie obcisle, czarne spodenki jak do gry w siatkowke, odslaniajace kawalek jej pieknych posladkow. Wyzej miala przeswitujaca, biala bluzke i czarny koronkowy biustonosz. Na nogach miala air force. Odwrocila sie nieswiadoma mojej obecnosci. Spojrzala na mnie, a jej twarz niemal od razu oblaly rumience.
- Ja..przepraszam.- wydukala i chciala wyjsc z szatni, ale zlapalem ja za reke i przyciagnalem do siebie tak, ze opierala sie o moja naga klatke piersiowa.
- Kogo szukasz?
- Pique kazal wziac mi swoje spodenki.
     Podeszlem do szafki obroncy i od razu znalazlem szukana przez jego siostre rzecz. Podalem ja jej, a ta oderwala wzrok od ziemi.
- Dzieki.- powiedziala cichutko i chciala wyjsc, ale zastapilem jej droge.
- Odwioze Cie.
- Nie trzeba, zaraz mam busa.
- Prosze...- spojrzalem w jej oczy i zrobilem mine przybitego psa. Zawachala sie, ale pokiwala glowa i chciala wyjsc z szatni, jednak znowu pociagnalem ja na siebie.
- Przestan to robic!- mruknela oburzona, uderzajac mnie w ramie. Zasmialem sie i powiedzialem zeby usiadla i poczekala na mnie w srodku. Specjalnie przeciagalem chwile w ktorej sie ubieralem, zeby nie tyle co zrobic na niej wieksze wrazenie, ale aby spedzic z nia wiecej czasu w jednym pomieszczeniu.
     Raz po raz zerkalem w jej strone i z satysfakcja stwierdzilem, ze przygladala mi sie. Podobalem jej sie i musialem zaczac dzialac, zeby byla moja. Nie wazne ze jest siostra Pique, podobala mi sie i to bardzo. Szedlem z nia ramie w ramie, raz po raz niby przypadkiem dotykajac jej nadgarstka. Ona jednak nie zwracala na to najmniejszej uwagi. Szla przed siebie, dobrze czujac sie na stadionie. Prawdopodobnie spedzila tutaj cale zycie, w koncu Gerard jest wychowankiem La Masii.

     Nudzilam sie w domu, zdecydowanie wolalam towarzystwo swoich znajomych w Sevilli. Siedzialam na lozku i czekalam az przyjdzie moj brat z Shakira i malutkim Milanem. Nie moglam doczekac sie dwojego pierwszego bratanka. Mam nadzieje, ze bede miala ich troche wiecej. Z niecierpliwoscia krzatalam sie po domu, probowalam sprzatac ale nie mialam czego sprzatac. Panowal tu straszny porzadek. I co najlepsze, nie sprzatala Shakira ale moj brat. Byl strasznym perfekcjonista nie tylko w grze, ale i w czynnosciach codziennych jak miedzy innymi wyglad i sprzatanie. Jednym slowem, Isabel nie musiala sie martwic ze Geri nie posprzata po imprezie, ktora zdemoluje niemal caly dom.
     Uslyszala jak ktos wjezdza na podjazd i skakala w korytarzu z radosci, niczym male dziecko. Kiedy moj brat wniosl do domu male dziecko, zrobilam wielkie oczy.
- Przestan bo Ci zaraz wypadna!- skarcil mnie tata. Nie moja wina, ze mialam tak duze oczy, ze wygladaly jakby mialy zaraz wypasc.
- Pokaz mi, pokaz mi, pokaz mi, pokaz mi.- mowilam ciagle skaczac. Nie moja wina, ze razem z Gerim zachowujemy sie jak dzieci.
- Potrzymaj, bo musze wyciagnac rzeczy Shak.- powiedzial i podal mi malenstwo. Usmiechnelam sie szeroko i wzielam go na rece. Byl przesliczny, mial oczka po mamusi i usta po tatusiu. Patrzyl sie na mnie i tyle. Nic innego nie robil. Nie plakal, nie marudzil, po prostu wpatrywal sie we mnie slodkimi oczkami.
- Jaki slodki.- powiedzialam i usmiechalam sie do mojego bratanka. Wiem, ze jestem matka chrzestna, ale ze zdziwieniem wybrala mnie Shaki, a nie Gerard. Ciekawi mnie kto bedzie ojcem chrzestnym, pewnie Cesc. Ba! Na pewno Cesc. W koncu sa najlepszymi przyjaciolmi.
- Bo moj.- zawolal i zamknal drzwi. Shakira byla obrazona na swojego chlopaka, ale mijalo jej to, kiedy widziala z jaka pasja i miloscia zajmuje sie swoim synkiem. Nawet usmiechnela sie raz do niego. Sama bylam zdziwiona dojrzaloscia swojego brata, nigdy wczesniej nie zachowywal sie tak powaznie. Co ja mowie, on nigdy nie byl powazny. Niemalze ciagle byl malym, psotnym dzieckiem. Nie z wygladu i nie z kobietami, rzecz jasna. Usiadlam z moim chrzesniakiem na kanapie, obok Isabel.
- Jak sie czujesz jako mama?- spojrzalam na nia i dostrzeglam w jej oczach zadowolenie i dume z ostatniego slowa. "Mama" czy to tak dumnie brzmi?
- Jakbym przy porodzie nie czula sie jakby mi ktos lamal wszystkie kosci, to moglabym zaraz rodzic i drugie dziecko, ale poczekam sobie rok i dopiero pomyslimy o nowym.
- Myslalam, ze mialam cesarskie ciecie.
- Mialam miec, ale poczulam sie na silach i cos kazalo mi sprobowac, a ze jestem uparta i oczywiscie twarda to mi sie udalo.- zasmialam sie po slowach pewnej siebie kolumbijki i to wlasnie mnie w niej urzeklo. Jest bardzo ciepla i mila osoba, ktora pomoze ci nawet jesli dobrze cie nie zna. Nie ma do nikogo zlych zamiarow, nawet do wrogow.
- Nie bedzie ci przeszkadzalo ze tutaj bede?
- Bardzo.- odpowiedziala z grobowa mina, patrzac mi sie prosto w oczy. Nie wiedzialam nawet co powiedziec, myslalam ze Shak mnie lubi i pozwoli zostac, ale w tym wypadku nie moglam im przeszkadzac.- Ale ty jestes glupia, drugi Gerard. Glupie pytanie, oczywiscie ze nie bedziesz mi przeszkadzac, w koncu nie bede siedziala sama, jak on bedzie wychodzic na treningi, bede miala pomoc do Milana. Nie martw sie, nie bedziesz sprawiac klopotow.- pocieszyla mnie, a ja wyraznie odetchnelam i sie rozluznilam.- Masz juz szkole?
- Tak, to jakies trzy mile stad, w najgorszym wypadku bede mogla chodzic pieszo, ale musialabym wstac godzine wczesniej. W czwartki i piatki bede miala zajecia w szkole muzycznej.
- Ile razy mowilam ci zebys nagrala cos ze mna.- powiedziala, jakby to byla najnormalniejsza rzecz w swiecie. Ale postanowilam, ze nie chce wybijac sie dzieki nazwisku i znajomosciom, jesli mam zbudowac swoja kariere to sama. Bez pomocy gwiazd takich jak Shakira czy moj brat. Chce sama dojsc do czego wielkiego, a wierze ze tak sie stanie i moja przyszlosc bedzie wygladala tak jak sobie wymarzylam.
- Wiesz, ze nie chce. Na moim miejscu tez bys tak postapila, uwierz.
- Ale juz dawno mialam kontrakty i bys sie rozwijala, nie w jakiejs barcelonskiej szkole muzycznej a z najlepszymi tworcami muzyki.
- Ty w domu mi wystarczasz, jako prywatna korepetytorka.- poklepalam ja po ramieniu, a Milan zaczal plakac. Z przerazeniem od razu oddalam go piosenkarce. Popatrzyla na niego dziwnie, potem na mnie, na Pique i znowu na niego.
- Chyba jest glodny.- odparla przerazonym glosem.
- To go nakarm? Wyjmij  tego no i karm.- moj brat wzruszyl ramionami, stojac caly czas w progu kuchni.
- Sam wyjmij tego no i go karm.- odparowala mu od razu i popatrzyla na niego morderczym wzrokiem. Pique wycofal sie do pomieszczenia i slyszalam, ze tlucze garnkami. Probowal pewnie gotowac. I zlapal mnie dylemat, czy zostac z mamuska Shak czy pomoc bratowi w gotowaniu, poki ma jeszcze gdzie i na czym.
- To ja pojde do niego bo spali wszystko i bedziesz bardziej zla.
- Ja nie jestem zla.- pisnela. Wzdrygnelam sie wystraszona i pobieglam do Geriego. To co zastalam w kuchni mnie przerazilo. Jak w minute mozna zrobic taki syf? Wszedzie byla maka, skorupki po jajkach porozrzucane byly w kolo razem z srodkami, na blatach bylo pelno dziwnej masy. Zastanawialam sie, czy moze on nie zrobil tego wczesniej, czy ma jakis talent. Sama nie wiedzialam ktora opcja jest lepsza i nie chcialam sie dowiedziec. Podbieglam do niego i wskoczylam mu na plecy, zeby nie zrobil nic wiecej z ta masa. Chcial wlasnie wlac cala do garnka. Co on chcial zrobic? Zaryzykowalam i nie wyszlo mi to na dobre. Cala masa znalazla sie na moich wlosach. Pisnelam przerazona i spojrzalam na niego morderczym wzrokiem.
- A moglam karmic Milana ze mna.- powiedziala zadowolona kolumbijka i poszla z dzieckiem do sypialni.
- CO TY CHCIALES ZROBIC?- krzyknelam na swojego brata, patrzacego sie na mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami.
- Masz omleta na wlosach.- zamiast odpowiedziec na moje pytanie, wskazal palcem na moje loki, a raczej na kapiace po nich ciasto.
- To twoim zdaniem jest omlet?- unioslam jedna brew do gory.
- Zepsulas mojego omleta!
- Przykro mi Geri, on juz nie zyje.- westchnelam zla.- Tak jak ty, jak ogarne wlosy.- wstalam i ruszylam do lazienki, zostawiajac za soba kroplke masy.
     Na zlosc nie moglam domyc wlosow, maka nie chciala z nich zejsc. Mylam i suszylam je szesc razy, az doprowadzilam je do porzadku. Bylam przekonana, ze zniszczylam je tak bardzo szamponem Shak ktory utrwala kolor- patrzac na to ze ja mam naturalny kolor wlosow- ze bede musiala obciac je conajmniej do polowy plecow. Wyszlam z lazienki po dwoch godzinach, bez makijazu, w dresowych, mega krotkich spodenkach do spania i koszulce na ramiaczkach.
- Gerard nie chowaj sie, i tak cie zabije.- mruknelam, kiedy moj brat schowal sie na kanape, gdy tylko uslyszal jak drzwi od lazienki sie otwieraja i zamykaja. Podeszlam do zwinietego w kulke pilkarza.
- Nie wlosy i twarz, tylko nie wlosy i twarz.- piszczal jak dziewczynka. Ja tak piszczalam, no moze troszke ladniej i mniej zalosnie. Patrzylam na niego z niedowierzaniem, ze jestem siostra takiego debila.
     Uslyszelismy dzwonek do drzwi, a nastepnie jak te sie otwieraja. Potem to juz bylo jeszcze gorzej. Alves wbiegl do salonu i rzucil sie na Gerarda, calujac go po calej twarzy. Alexis wturlal sie, krzyczac ze jest kebabem. W reku trzymal wielkiego balona w rozowym kolorze z napisem HAPPY DADDY GIRL. Iniesta z Messim wjechali na sobie, a raczej Messi na Iniescie. Andres na czworakach staral sie zrzucic cracka z siebie, ale marnie mu to wychodzilo. Tello i Bartra wniesli Bojana, ktory odwiedzil ich i stwierdzil ze nie ma zamiaru chodzic i trzeba go nosic bo jest ksiezniczka. Mascherano i Alba w miare normalnie starali sie wchodzic, ale niezbyt im to wychodzilo, reszta druzyny minela mi z oczu.
     Przywitali sie ze mna, poznalam nowych pilkarzy Barcy oprocz jednego...
- Nie, bez kaganca niech tu nie podchodzi!- pisnelam i schowalam sie za Fabregasa. Suarez chyba nie wiedzial, ze to sa zarty bo patrzyl sie dziwnie na mnie i na innych.
- Wlasnie, gdzie macie smycz?- zawolal Alexis, rozgladajac sie po domu.
- Wy tak na serio?
- No na serio, ja nie chce zostac wilkolakiem!- odezwalam sie zza Cesca.
- Luiz Suarez, czlowiek ktory doslownie wygryzl Wlochow z Mundialu.- odezwal sie Neymar.
- Sprawdzal tylko ich swiezosc.- dodal Messi.
- Ja tez jak jestem glodny to nie jestem normalny.- westchnal Alves.
- Ty nigdy nie jestes normalny.- oddal Pique.
- Suarez pragnie twojej krwi.
     Kiedy zauwazylam ze zaczyna sie mu robic przykro wyszlam zza Fabregasa i usciskalam go.
- Nie martw sie, kazdy nowy to przechodzil, ja tez.- usmiechnelam sie do niego i wyciagnelam reke.- Natalia.
- Luis.
- To wiem.
- Kiedy przestana?
- Potrafia miec pompe z tego caly czas, ale im sie znudzi. Poczekaj, zaraz zobaczysz, kazdy cos glupiego zrobil i ich mecza, patrz, ej Pique, Bojan tu jest!
- I co  z tego?- zdziwil sie.
- Ibra wie?
     No i zaczelo sie dogryzanie mojemu bratu. Smiali sie, ze jego partnerka nie jest Isabel, ale Ibrahimovic, ale to zwiazek na odleglosc, a one nie zawsze wychodza. Nowi pilkarze niezbyt wiedzieli o co chodzi, ale wkrecili sie i rowniez sie z niego smiali. Cieszylo mnie, ze poczuli sie jak u siebie w domu.
- UWAGA!- krzyknal Alves i w turbanie na glowie zasiadl na srodku stolu.
- Zaczyna sie.- mruknela siedzaca w kuchni Shakira i obserwujaca cale zajscie. Milan wpatrywal sie  w rozowego balona. Alexis nie trafil z plcia.
- GERARD PIQUE wielki omszaly obronca, prowadzi bujne zycie erotyczne, raz jego partnerem jest Waka- Wakabayashi- Shakira zgromila go wzrokiem, ale ten udawal ze nie zauwazyl- kiedy indziej zas cygan z San Siro czy Paryza, czasem obaj na raz.
     Wymyslili kolejna zabawe, czyli opisywanie siebie, w dosc niezwykly sposob. Usiadlam obok Alvesa, postanowilismy ze oboje bedziemy prowadzacymi tego przedstawienia.
- Jak zaczelismy o Pique to skonczmy o jego milosciach.- puscilam oczko do Bojana.- Nie martw sie cygan, na razie nie o tobie.
- ZLATAN IBRAHIMOVIC  wywalono go z Barcy za kiepskie umiejetnosci aktorskie i zbyt wysoki wzrost, przez co czasami nie zauwazal swoich mniejszych kolegow z szatni i ich rozdeptywal.
     Tutaj nie bylo smiechow. Patrzyli sie na Daniego jak na idiote. Panowala dosc niezreczna atmosfera, a on nie wiedzial co powiedzial nie tak.
- Alves...- zaczelam i podrapalam sie po ramieniu- to byl samohejt.
- Ale czego?
- Z tym wzrostem, bo wiesz... jestes jednym z najnizszych.- wytlumaczyla mu Isabel, jak najdelikatniej umiala.
    No i Alves powiedzial swoje, bylo smiesznie, czasami mniej, czasami prawie spadalam ze stolu ze smiechu.
- Na zgrupowaniu jest lepiej, nie widzieliscie jak mowia na Ikera.- zasmiala sie Shaki.
- Krotkie raczki, ewentualnie arbuz.- zawolal Alba.

     Chlopaki schlali sie i nie wiedzieli co maja robic, wiec co robili? Dzwonili do innych z zastrzezonego numeru. Pokladalam sie ze smiechu, kiedy zadzwonili do mamy Alby i powiedzieli ze Jordi wlasnie zapladnia dziewczyne i ze musi przygotowac sie na dzieci. Niestety ciocia Alicia rozpoznala glos Gerarda. Ma stawic sie u niej za dwa dni i wyspowiadac wszystko co zrobil innym niewinnym ludziom(czytaj mnie) no i jej synkowi.

     - Mmm...- zamruczalem cicho, sam do siebie, kiedy Natalia pochylila sie i pomagala wstac Fabregasowi. Miala ksztaltne i ponetne posladki, dodatkowo polowe widac bylo dzieki krotkim spodenkom. Nie zdawala sobie pewnie sprawy rowniez z tego, ze koszulka jej przeswituje i dokladnie widac zarys jej nie duzej, lecz rowniez i nie malej piersi w staniku. Byly cudowne, idealne tak jak cala ona. Siedzialem na kanapie i przygladalem sie tej scenie z zaciekawieniem, kiedy ktos skoczyl na mnie od tylu, prawie miazdzac mi krocze. Krzyknalem z bolu i poturlalem sie po podlodze.
- Ney arbuziku nic ci nie jest?- uslyszalem glos Alvesa. Nachlal sie i zaczal mowic jak dziewczyna, wiedzialem ze tak bedzie. Zwrocilem na siebie uwage Natalii, przypadkowo, ale zwrocilem. Podeszla do nas z zdziwiona mina.
- Dani... Dlaczego trzymasz reke na interesie Neymara?- zapytala, a ja stracilem z siebie i poturlalem sie dalej od niego. Spojrzal na mnie, na nia i na swoja reke. Potem odbiegl gdzies ze smiechem. Idiota.- Geje.
- Nie prawda.
- Masowal Ci krocze.
- Nie widzialem!
- No tak, nie opierales sie.
- Wolalbym zebys ty mi masowala.- zamruczalem, a ta prychnela i skrzyzowala rece na piersi.- Zdejmij rece, ladny widok byl.
- Idiota.
- A ty masz fajne cycki.
- Nie watpie ze nie widziales lepszych. Ach te geny.- machnela wlosami i odeszla kawalek. Ten wieczor moglem zaliczyc do udanych, milo spedzony, bez klotni z blondynka, do tego takie widoki.


Kochani, wiem ze moje rozdzialy nie sa jak dawniej, ale staram sie jak moge. Do nastepnego!:) Z pozdrowieniami dla Paulinki, kocham Cie cioto;* 



1 komentarz:

  1. No nie mogę się pozbierać po wspomnieniu wątpliwej znajomości Ibrakadabry z Gerardem, a wszystkiego jeszcze dopełniło to ostatnie zdjęcie XD W ogóle mój Bojan się pojawił i niby nie powinnam tutaj uprawiać fangirlingu, ale, ale, tak się nie da <3
    Małe dzieci są słodkie, ale z czasem świeżo upieczeni rodzice będą zmęczeni ciągłą opieką nad nim. A rozdziały są jak dawniej, humor jest, wszystko gra.
    Pozdrawiam ;p

    OdpowiedzUsuń