sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział VIII : Say something

     Say something I'm giving up on you 

     - Nic nie opisze mojego i Natalii zdziwienia, w rocznice rodziców.- mruknął Pique. Z początku nie wiedziałam o co mu chodzi, więc kazałam mu kontynuować.- Powiedział, że chcę zrobić mamie niespodziankę na rocznicę. No i chciał pożyczyć golarkę elektryczną. Miał taką straszną brodę to mu pożyczyłem.
     Już wiedziałam o co chodzi i wzdrygnęłam się na samo wspomnienie. Potem razem z Gerim poszliśmy na jakąś imprezę i wróciliśmy o szóstej rano, aby niczego nie zobaczyć.
- Wiecie jak się zdziwiliśmy jak wyszedł z taką samą brodą i oddał mi golarkę, dziękując?
     Chłopaki zaczęli się śmiać, niemalże pokładali się ze śmiechu (oprócz Bojana który spał na moim ramieniu). Razem z Gerim spojrzeliśmy na nich poważnie i jednocześnie krzyknęliśmy, że to nie jest śmieszne. Dobrze mieć najlepsze rodzeństwo pod słońcem.
- Alves, pamiętasz Cathy Routh?- spojrzałam na niego z uniesioną brwią, a ten od razu pokręcił głową. Dzisiaj bawił się na trzeźwo, był kierowcą. - Tą co związałeś i wyszedłeś.
- Tą co zaliczyłem po imprezie, związałem i wyszedłem z jej domu? No to czaję już która, co z nią?
- Rozwiązali ją jej rodzice.
- No brawo Dani, brawo.- jęknęła zirytowana Shakira, słuchająca tego wszystkiego uważnie.
- Niech się pochwali co zrobił na jej twarzy.
      Popatrzyliśmy na niego, a ten jedynie wzruszył ramionami, nic sobie z tego nie robiąc. Dalej malował markerem twarz śpiącego Bojana.
- Iker mi opowiadał, że na swoich urodzinach zaliczał jakąś laskę, ale nie mieli gumek i chciał wyciągnąć już, to ścisnęła go udami i krzyczała "Zostań ojcem mojego dziecka". Na szczęście, nie jest w ciąży. - powiedział Puyol. Życie seksualne Ikera jest dość nerwowe dla niego. Nie dziwi mnie to.
      Poczułam na sobie wzrok Neya. Nie ukrywał się z tym, że patrzy na mnie. Zaczerwieniłam się, co nie umknęło uwadze mojego brata i Puyola. W przeciwieństwie do Puyiego, Geri również był czerwony ale ze złości.
      Byłam zestresowana, więc pożegnałam się i poszłam spać. To był nawet udany dzień. Nie będę narzekać.

     Minął miesiąc, od kiedy jestem w Barcelonie. Dużo czasu spędzam tak samo z Neyem, jak i z Bojanem. Niestety ten drugi musiał wracać do Rzymu. Wyszłam właśnie ze szkoły wraz z Rafaelem, kiedy zauważyłam Neymara. Czekał na mnie, opierając się o maskę swojego samochodu. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, bo nie umawialiśmy się dzisiaj. Pożegnałam się z niepocieszonym kolegą i powoli podeszłam w jego stronę. Wszyscy patrzyli się na nas, a raczej na Neymara.
- Hej. - powiedziałam nie pewnie, stając kilka kroków przed nim. Cały czas uśmiechał się pewnie.
- Hej. Wsiadaj, porywam cię dzisiaj.
- Mogę wiedzieć gdzie?
- Porywani nie wiedzą, gdzie się ich zabiera.- zmarszczył brwi i stanął za mną, popychając mnie w stronę auta. Chcąc, nie chcąc wsiadłam do jego auta.- Ale będziesz musiała zamknąć oczy.
- Znowu? - jęknęłam.
     Ostatnim razem kiedy gdzieś mnie zabierał, też musiałam zamknąć oczy. Wzruszył ramionami i zawiązał mi oczy jakąś chustą.

     Okazało się, że piłkarz zabrał mnie do wesołego miasteczka. Spędziliśmy miło czas, zresztą jak zwykle z Brazylijczykiem. Śmiałam się, że ludzie wezmą go za pedofila, w końcu ciągle miałam na sobie mundurek. On wtedy odpowiadał, że przecież jest nim, skoro prawie zaliczył nastolatkę. Zmierzyłam go wtedy morderczym wzrokiem i odeszłam kawałek, ale za chwilę przekonał mnie, że wcale nie chodzi mu tylko o to. Ale nie zaprzeczył, że również by chciał.
- Ney, jedziemy do mnie? Jestem zmęczona, a Gerarda i Shaki dzisiaj nie ma.
- Proponujesz mi coś?- wzruszył ramionami, a ja uderzyłam go w ramię. Czy mówiłam już, jak bardzo go nienawidzę? Wydaję mi się, że tak. Ale powtórzę, abyście nie mieli wątpliwości, anie broń boże! pomyśleli że go lubię. A więc, nienawidzę go.
- Żebyś mnie odwiózł do domu.- wyszczerzyłam się, a on zatrzymał na środku drogi.- I oczywiście, żebyś wszedł.- zaśmiałam się, a ten ruszył z powrotem.
     Po pewnym czasie byliśmy już pod domem mojego brata. Szybko wbiegłam do środka, jak najszybciej chcąc pozbyć się mundurka szkolnego. Kiedy sprawdzałam, czy na pewno nikogo nie ma, Ney poszedł do mojego pokoju. Postanowiliśmy, że pomoże odrobić mi lekcję z geografii, bo cały dzień chwalił się, że w szkole miał najlepsze oceny właśnie z tego przedmiotu. Dziwne, myślałam, że z nurkowania. Kiedy już miałam pewność, że nikogo nie ma  w domu, poszłam do swojego pokoju. Neymar leżał na moim łóżku i przeglądał moje zeszyty. Stanęłam w drzwiach i czekałam, aż mnie zauważy i zechce zostawić samą, abym się przebrała.
- Nie przebieraj się, tak seksownie wyglądasz.- wymruczał, gdy nie doczekałam się jego wyjścia z pokoju. Podeszłam do szafy i wybierałam ubrania. Odwróciłam się w jego stronę i uniosłam brwi. Na pewno nie wyglądałam seksownie w tym stroju. Wyglądałam co najmniej dziecinnie.
- Chyba jednak się przebiorę.
- No proszę, odrobię za ciebie lekcje ale się nie przebieraj.
     Kusząca propozycja. Oczywiście, że się zgodziłam. Zdjęłam marynarkę i krawat, zostałam w samej białej koszuli z rękawkiem 3/4, czarnej- skórzanej spódnicy rozkloszowanej u doły, mniej niż do połowy uda i czarnych zakolanówkach. Dalej sądzę, że wyglądam dziecinnie. Usiadłam obok niego i podałam mu ćwiczenia.
- Działaj, piłkarzyku.
     Przewrócił oczami. Wziął moje ćwiczenie z geografii i długopis. Nie mogłam uwierzyć, ale on rzeczywiście doskonale radził sobie z geo. Bez dwóch zdań jestem pod wrażeniem. Zajęło mu to dziesięć minut, a potem z dumnym uśmiechem oddał mi ćwiczenie . Podziękowałam ładnie i schowałam je do plecaka, wyjmując zeszyt z hiszpańskiego. Miałam napisać wypracowanie, ale szybko sobie z tym poradzę. Kątem oka zauważyłam, jak piłkarz siada. Za mną. Neymar siedział za mną. Szkoda, że nie na mnie. Starałam się go ignorować i dalej pisałam. Poczułam, jak odgarnia moje loki na jedno ramię i składa delikatny pocałunek na mojej szyi. Przez miesiąc nie pozwoliła, aby do czegoś doszło. Przez miesiąc męczyłam i jego i siebie, Chyba nie  mam siły dalej się mu opierać. Niech się dzieje co chcę.
- Muszę to skończyć.- powiedziałam, gdy schodził z pocałunkami na moje ramię, odpinając trzy górne guziki koszuli. Przygryzł delikatnie skórę na obojczyku, a następnie załagodził lekki ból pocałunkiem. Westchnęłam cicho, ale wciąż starałam się odrabiać pracę domową. Gerard zabije mnie, jak zarobię kolejną uwagę za nieprzygotowanie do lekcji.
- Potem.- wymruczał wprost do mojego ucha, a ja zagryzłam dolną wargę. Pokręciłam głową i napisałam wypracowanie do połowy, kiedy poczułam ręce piłkarza, wślizgujące się pod moją koszulę.
- Ney...- poprosiłam i chciałam wstać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
- Czemu tak dobrze pachniesz? - pocałował mnie w policzek, a rękami sunął coraz wyżej. Zatrzymał się pod piersiami, nie dotykał ich. - Doprowadzasz mnie tym do szaleństwa.
     Przełknęłam głośno ślinę i odłożyłam zeszyt. Powiedzmy, że skończyłam jak na dzień dzisiejszy swoją edukację. Odwróciłam się w jego stronę, a on posadził mnie sobie na udach, mocno przyciskając do siebie. Uśmiechnęłam się i zataczałam kółka palcami pod jego koszulką.
- Wiesz, że nie możemy?- przygryzłam delikatnie dolną wargę i znalazłam się pod nim. Zdziwiona odszukałam jego rozbawione spojrzenie.
- Mówiłem, żebyś nie robiła tego jeśli nie jesteś na mnie albo pode mną.- uśmiechnął się łobuzersko i pocałował mnie delikatnie. Jęknęłam cicho i przyciągnęłam go bliżej siebie, zarzucając ręce na szyję. Nogami oplotłam go w pasie. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze. Przygryzł ją i pociągnął w swoją stronę. Spojrzałam na niego szczęśliwym wzrokiem. - Jesteś zadziwiająca.
- Dlaczego?
- Bo jednego dnia mnie nienawidzisz, a drugiego sama do mnie lgniesz.
- Lgnę?- zdenerwowałam się i chciałam zrzucić go z siebie, ale złapał moje nadgarstki i pocałował mocno, aż zakręciło mi się w głowie.
- To raczej coś takiego jak przyciąganie. Obojga nas ciągnie do siebie jak dwa magnesy. No dobra, mnie do ciebie bardziej.- pocałował mnie krótko.- Co nam szkodzi spróbować być ze sobą? Tak na poważnie? Od razu mówię, że zależy mi na tobie, a nie na seksie. Jesteś śliczna, mądra, kochana i strasznie słodka. Przy tobie czuję się wspaniale. A myśl, że mogłabyś być moja, cała moja jest... jest lepsza niż wygranie Mundialu.
     Spojrzałam na niego zdziwiona. Nigdy nie pomyślałam, że poruszy ten temat. Patrzył na mnie zestresowany, oczekując jakiejś odpowiedzi.
- Nie będę cię pośpieszał, dam ci tyle czasu ile zech...
     Przerwałam mu pocałunkiem. Tym razem to ja pochylałam się nad nim. Zdziwiony położył dłonie na moich plecach.
- Spróbujmy.- powiedziałam cicho, patrząc w jego oczy.

     Od tego zdarzenia minęły dwa tygodnie. Chłopaki ucieszyli się z naszego związku, chyba bardziej ode mnie. Puyol powiedział swoje "a nie mówiłem", a Geri gotował się ze złości, ale mu już przeszło. Odpoczywałam po szkole. Leżałam z Shakirą na tarasie, w pełnym słońcu. Przyda mi się trochę opalenizny, przynajmniej nie będę wyglądała jak wampir. Kolumbijka spojrzała na mnie szczęśliwa. W ich i Geriego życiu wszystko doskonale się układa. Planują ślub w nastepnym miesiącu. Pomagam im w przygotowaniach razem z Fabsiem i innymi chłopakami. Nie mogę się doczekać, aż mój braciszek będzie prawdziwym mężczyzną z rodziną.
- Tyle się pozmieniało. Nie mogę uwierzyć, że to wszystko jest takie cudowne.- powiedziała, wpatrując się w słońce. Zachichotałam i również usiadłam, aby móc lepiej na nią patrzeć.
- Z tym, że Gerard planował wasze zaręczyny jeszcze jakieś dwa miesiące wstecz, zanim zamieszkałam tutaj to jest oki.
- Wiedziałaś?
- No pewnie. Każdy wiedział.- wzruszyłam ramionami. Zaśmiała się i poprawiła swoje dłuższe niż przed miesiącem włosy. Promieniowała radością i nie chciała myśleć o nadciągającej trasie koncertowej. Zastanawiała się, nad zrezygnowaniem z niej, ale wtedy straciłaby wielu słuchaczy. Nie mogła sobie na to pozwolić.
- Pójdziesz ze mną do salonu sukni ślubnych? Antonella i Daniella też idą.
- Daniella.- mruknęłam i ponownie położyłam się na brzuchu.Nie chciałam nawet słyszeć o babci dziewczynie Fabregasa. Przez nią, mój najlepszy przyjaciel nie jest ze mną, a w cholernym Londynie. Kibice niezbyt dobrze go przyjęli co mnie nie dziwi. Zasłużył sobie na to. - Dlaczego opalamy się w listopadzie?
- Bo jest słońce, jutro pewnie go nie będzie.- wzruszyła ramionami. Logika rodziny barcelońskiej- opalamy się na zimę, bo po co na lato.
- Pójdę z tobą, nie chcę żeby ci Danio jakąś halkę wybrała.
     Shak zachichotała. Postanowiłyśmy już wracać do domu, w końcu nikt normalny nie opala się w listopadzie. To Barcelona, todo is posible.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz