niedziela, 27 lipca 2014

Rozdzial II: I think I'd have a heart attack.

   I think I'd have a heart attack 


  - Gerard?- powiedziala jedna z osob lezaca na sali. Wystarszylem sie, ze zaraz bedzie wielka panika dlatego ze tu jestemu. Powiodlem w strone dzwiecznego glowu, ktory wypowiedzial imie mojego przyjaciela.- Serio Geri?- powtorzyla.
     Moj przyjaciel byl wlasnie przewozony na sale gdzie mieli go zszywac, a ja juz wiedzielem ze dzisiaj ani on, ani ja nie zjawimy sie na treningu. Wychodzilem z sali, kiedy poczulem jak ktos podchodzi do mnie i zatrzymuje, lapiac za ramie. Odwrocilem sie zdziwiony i dostrzeglem dziewczyne, ktora wczesniej wypowiedziala imie obroncy. Pomyslalem, ze to zwykla fanka, ktoa trzeba zbyc z autografem lub zdjeciem. Spojrzalem na nia z gory, byla bardzo niska, miala moze z 150 wzrostu. Teraz wiem, ze jest wzrostu Shakiry. Dobrze, ze nie wyglada jak ona po przebudzeniu bo zszedlbym na zawal, na miejscu.
- Co sie z nim stalo?- spytala, tym samym wdziecznym glosem co na sali.
- Hmm raczej nie moge udzielac fanom takich informacji.- stwierdzilem, chcac jak najszybciej pozbyc sie dziewczyny i usiasc w chwili spokoju. Nie spalem od 25 godzin, i zaczynalo dawac mi to w kosc.
- Ale ja nie jestem fanka.- zmarszczyla brwi ukazujac swoje oburzenie.- Ja go znam.
- Tak, na pewno.- zasmialem sie pod nosem i jeszcze raz zmierzylem wzrokiem dziewczyne. Na oko miala moze z osiemnascie lat, nie wiecej. Byla szczupla i niska- jak wczesniej wspomnialem zreszta. Miala dlugie, jasne loczki po pas, co dodawalo jej anielskiego uroku. Okragla twarz, delikatne rysy i doleczek w prawym policzku. Patrzyla na mnie wielkimi, okraglymi oczami w morskim odcieniu. Gdzies juz widzialem taki kolor, ale nie moglem przypomniec sobie gdzie. Moj wzrok zatrzymal sie na jej sekswonej sylwetce, zdecydowanie miala wszystko na miejscu. Wygladala idealnie, tak jak powinna wygladac prawdziwa kobieta. Miala na sobie czarne, sliskie (ale nie skorzane) legginsy z wysokim stanem i krotka biala koszulke na rekawkow, ktora odslaniala jej plaski brzuch. na nogach miala biale, wysokie air forcy. Jej malinowe, pelne usta zgiely sie w pewnym siebie usmiechu. Wymijajac mnie usiadla na krzeselku obok sali do ktorej wczesniej wszedl, a raczej wjechal Pique. Poczulem slodki zapach jej perfum, ktore popudzily moje zmysly. Idac, ponetnie ruszala biodrami, przez co moje cialo odmawialo mi posluszenstwa i reagowalo nie tak jak powinno. Moze czas zaczac sie wspolchwalac z fankami?
     Pewny siebie usiadlem blisko niej, usmiechajac sie. Dziewczyna miala zalozona noge na noge i nie zwracala na mnie uwagi. Nie byla stad, poznalem to po jej bladym kolorze skory. Typowe Hiszpanki mialy ciemniejsza karnacje, a tajemnicza blondynka byla niemalze blada jak sciana. Troche mrocznie wygladala jej biala reka z pomalowanymi na czarno paznokciami. Nie spojrzala sie na mnie ani razu, co bardzo mnie zdziwilo. Musiala szalec za Pique, skoro nie zwracala uwagi na mnie, a przeciez siedzialem tak blisko niej. Inne dziewczyny oddalyby wszystko aby znalezc sie na jej miejscu.
- Czego tak bardzo zalezy ci na spotkaniu z Pique, hmm?
- To raczej nie jest twoja sprawa.- odpowiedziala tonem, ktory byl slodki, chociaz widoczne bylo ze starala sie zabrzmiec oschle.
- Nie boisz sie, ze Shakira bedzie zazdrona?- spytalem w zartach, a ta jedynie poslala mi kpiacy usmiech. Cholera, byla strasznie seksowna w tym swoim zdecydowaniu i pewnosci siebie.
     Po chwili ciszy postanowilem jakos zadzialac, zmienic temat z obroncy na taki, ktory pozwoliby poczuc, ze jestem nia zainteresowany, a nie jedynie zaciekawiony jej popedem do pilkarza.
- Czemu tu jestes? Nie wygladasz jakby cos ci sie stalo.
- To tez nie twoja sprawa.- powtorzyla sie, tym razem nie patrzac na mnie. Bardziej interesowal ja ekran swojego telefonu, niz rozmawianie z gwiazda Barcy. Zadziwilo mnie jej zachowanie. Moze byla jakas psychofanka Gerarda. W tym momencie zaczynalem zalowac, ze ja nie mam takich psychofanek, chetnie oprowadzilbym je po swojej sypialni.
- Nie jestes mila.
- Nie jestem mila.
- Starasz sie byc ostra, a tak na prawde jestes slodka.- wzruszylem ramionami. Spojrzala na mnie jak na idiote, ale grunt ze w ogole na mnie spojrzala. Widzialem, ze podobalo jej sie to co mowilem.
- Starasz sie mnie poderwac, a tak na prawde nijak ci to nie wychodzi.- odparowala niemal od razu.
     Wraz z jej slowami otworzyly sie drzwi do sali, z ktorej wyszedl moj kolega, trzymajac sie za glowe. Staralem sie nie wybuchnac smiechem, widzac smieszna czapeczke na jego glowie. Spojrzalem na niego rozbawiony, a on wpatrywal sie wystraszony w dziewczyne, siedzaca obok mnie. Jakby skads ja znal.
- Natalia?
- Fajna czapeczka, marynarzu.- zasalutowala mu, wstajac z miejsca. Moj wzrok od razu powedrowal na jej zgrabne posladki, ktore przyprawialy mnie o bol glowy i ciasnosc w spodniach. Widzac czemu sie przygladal, Pique zmierzyl mnie morderczym wzrokiem.
- Czemu nie mowilas ze przyjezdzasz?- obronca przytulil do siebie blondynke, co jeszcze bardziej mnie zdziwilo. O co tutaj chodzilo?
- Wy sie znacie?- spytalem zdezorientowany.
- To moja siostra.- mruknal dalej wkurzony na mnie kolega. Nie wierze, podrywalem siostre Gerarda Pique. Zabilby mnie jedna reka gdyby chcial, a ja nawet bym sie o tym nie dowiedzial. Latalbym trzy miesiace i ladowiska szukal jakbym dostal od niego w twarz, mamusia by mnie proca karmila.
- Nie podobni.- zmienilem szybko temat, chcac uniknac kary za tak pilne studiowanie posladkow siostry Pique.
- Jak nie?- oburzyli sie obydwoje. O matko boska, zrobili identyczna mine! Teraz wiem skad znam te morskie oczy. Pique mial takie same. Nie ze patrze mu sie  w oczy, ale trudno nie zauwazyc ich skoro sa takie piekne. Oczy jego siostry, a nie jego oczywiscie.
- No dobra, moze troszeczke.
- Troszeczke?- powtorzyli ponownie jednoczesnie, nawet nie zdajac sobie chyba sprawy z tego ze to robia.
- Przestancie mowic razem bo to dziwne.
- Pff- i znowu razem.
- Co tutaj robisz? Stalo ci sie cos?- obronca od razu zaczal przygladac sie siostrze ze wszystkicg stron, ale tak samo jak ja nie zauwazyl zadnych ran, ani nawet zadrapan. Nic. Nieskazitelne cialo.
- To ty nie wiesz ze twoja dziewczyna rodzi?- zdziwila sie.
- Shaki rodzi?!
- No tak, bylam u was ale ciebie nie bylo, jej odeszly wody wiec przyjechalam z nia. Ja i rodzice. Masz przypal, tyle ode mnie.- poklepala go po ramieniu. Zobaczylem ze zaczal ciezko oddychac, zatoczyl sie na sciane i... i zemdlal. No ladnie, teraz to i ja mam "przypal".

     Nie moglismy dobudzic wielkoluda, pielegniarki musialy oblac go duza iloscia wody zanim sie ocknal. Ale wolno mu bylo, pamietam jak ja reagowalem na to, ze moj syn sie rodzil, a nie bylem juz wtedy z Carolyn. Jego siostra coraz bardziej zaczela mnie intrygowac. Byla tajemnicza w swoim zachowaniu, pragnalem sam odkryc jaka jest. Odkryc jej najslabsze punkty, zachowania i dusze. Dzialala na mnie nie tak jak chcialem. Moje cialo nie moglo sie opanowac.
- Neymar.-podalem jej dlon. Byla tak zajeta martwieniem sie o swojego brata, ze nie zauwazyla tego, ze do niej podeszlem. Spojrzala na mnie ze lzami w oczach, ale za chwile znowu byla ta ostra i wredna nastolatka.
- Natalia.- podala mi niechetnie reke, a ja pociagnalem ja na siebie i wbrew jej sprzeciwom, pocalowalem jej policzek. Zdenerwowana odepchnela mnie  i chciala uderzyc, kiedy na sale wszedl lekarz prowadzacy Pique. Smiesznie zabrzmialo, ale tak to sie tutaj nazywa. Lekarz prowadzi naszego Pique.
- Pani jest...
- Siostra.- odpowiedziala i usiadla z powrotem na swoim miejscu. Opieralem sie o stolik za jej plecami.
- Pan Pique ma rane na glowie, musi odpoczywac przez jakis tydzien. No i to mdlenie moglo byc spowodowane nadmiarem wrazen i nadmierna iloscia alkoholu- spojrzal na mnie spod okularow, a ja staralem sie nie rozesmiac.  Zdawalem sobie sprawe, ze Gerard nigdy nie mial mocnej glowy do picia, ale bez przesady, mogl sie opanowac i sam pomyslec, to nie jest przeciez moja wina. Ja tam tylko bylem i doskonale bawilem sie z kumplami.
- Ale bedzie zyl?- spytalem rozbawiony.
- Bedzie.
- Szkoda.- mruknalem i spotkalem sie z morderczym spojrzeniem jego siostry. Puscilem jej zaczepne oczko, a ta odwrocila glowe, a jej slodkie loczki przekrecily sie razem z jej glowa. Powstrzymywalem sie, aby nie wydac z siebie charakterystycznego "aaww".
- Syn?- uslyszelismy cichy glos pilkarza. Usmiechnalem sie do niego i przygladalem, jak nerwowo rozglada sie po sali, szukajac chyba Shaki z jego synem.
- Jeszcze nie urodzila, to co zrobiles najpierw spieszylo sie z wyjsciem, a teraz nie chce tego zrobic.- mruknela jego siostra. Mieli takie same poczucie humoru, no moze Gero byl milszy. O wiele milszy od niej, no ale nie narzekalem. Nadrabiala uroda.
- To nie jest zabawne, ja do nich chce.
- Nie mozesz, jestes pijany i nie chce zebys znowu zemdlal. Rodzice z nia sa, ale nie powiem, jest na ciebie bardzo zla za to ze nie odbierales a dzwonila ponad czterdziesci razy. Fartem bedzie jak cie nie zabije czy cos.
- Ale ja nie wiem gdzie mam telefon.- spojrzal na mnie blagajacym spojrzeniem. Ja jednak rowniez nie wiedzialem gdzie podziewal sie jego telefon, nie mialem go i rowniez nie widzialem zeby obronca go uzywal. Pewnie zgubil gdzies przy bitwie albo z Masche, albo z Danim. Mozliwe tez ze z moim samochodem.
- No to to juz twoja sprawa braciszku, ja zostawiam cie teraz, jest rano, jestem zmeczona i wracam do waszego domu busem. Trzymaj sie i powodzenia z Shakira.
- Chwila chwila, a rodzice?
- To ty nie wiesz?
- O czym?
- Rodzice stwierdzili ze wieksze szanse na rozwiniecie muzyczne mam w Barcelonie i oddali mnie pod twoja opieke, wczoraj wieczorem sie zgodziles.
     Widzialem ze wielkolud jest zdezorientowany i widocznie nie pamieta tej rozmowy, jednak nie chcial bardziej podpasc siostrze i dal jej klucze  do domu, wczesniej podajc kod. Okazalo sie ze mi powiedzial zupelnie inne cyfry. Nie pamietal, dlatego wymyslil cos na poczekaniu.
- Jedz ze mna.- zaoferowalem sie. Rowniez chcialem jechac juz do domu i wypoczac, trening mial zaczac sie za dwadziescia minut a ja nawet nie mam rzeczy, wiec nic  z tego nie wyjdzie.
- Nie.- odpowiedziala twardo, nie ukrywajac ze nie podoba jej sie ten pomysl.
- Nati pojedz z nim i pojedzcie do klubu. Niech Natalia powie co sie stalo, ja Enrique lubi.
- Wole jechac busem.- zalozyla rece na swoich piersiach i zrobila obrazona mine, nie odwracajac sie nawet w moim kierunku. Tak samo robi Geri, nie mialem juz watpliwosci ze sa rodzenstwem bardzo podobnym do siebie z zachowania i postepowania. Mam nadzieje, ze nie z toku myslenia. Bo jesli tak to zycze dziewczynie powodzenia na przyszlosc.
- Nie bedziesz sie tlukla busami, jeszcze cos ci sie stanie. Jedz z nim albo powiem rodzicom ze cie nie chce.
- Ty nigdy mnie nie chciales.
- Oj przestan, kocham Cie.
- Wiesz co Geri, moze jednak to nie najlepszy pomysl, mieszkanie razem.- wstala z krzeselka i powoli udala sie w strone drzwi. Moj przyjaciel wolal ja, ale nie odwrocila sie ani razu. No i ten jak cos powie glupiego...
- Idz za nia, blagam.
     Nie musial mi dwa razy powtarzac, od razu poszedlem za Hiszpanka. Siedziala na krzeselku co wczesniej i chowala twarz w dloniach. Chyba plakala, nie chcialem zeby plakala. Nie znam jej, ale juz wiedzialem ze nie bede lubil jej lez. Usiadlem obok niej i nie wiedzialem co mam zrobic, wiec objalem ja ramieniem. Zerwala sie oburzona i wymierzyla mi policzek. Miala sile, to musze przyznac. Poczulem pulsujacy bol w prawym policzku, gdyby uderzyla troche mocniej i z piesci to wybilaby mi zeba, bez zastanawiania sie wstalem i podnioslem ja, przerzucajac sobie przez ramie. Nie zareagowalem, kiedy piszczala i probowala sie wyrwac. Byla lekka jak piorka, totalne przeciwienstwo swojego brata.
     Trudno bylo mi sie skupic, kiedy mialem jej tylek centralnie obok twarzy. W spodniach znowu robilo mi sie ciasniej, ale to siostra Pique. Nie jest dla mnie.
- Nienawidze Cie! Jestes idiota!- krzyczala na mnie, ale zbytnio sie tym nie przejmowalem. Siedziala ze mna w samochodzie, jechalismy wlasnie do obiektu treningowego, gdzie miala powiadomic o nieobecnosci brata. Jechalismy w ciszy chociaz chcialem sie odezwac. Balem sie, ze znowu mnie uderzy. Na prawde, ostra dziewczyna.
- Podobam Ci sie.- odparlem po chwili. Prychnela, ale nie odpowiedziala, jedynie patrzyla przez okno. Wiedzialem, ze sie jej podobam, nie bylo w tym w koncu nic dziwnego. Jestem jednym z najlepszych pilkarzy swiata, w dodatku bardzo przystojnym. Mam wysokie mniemanie o sobie, ale to zaleta bo znam swoja wartosc.
     Dojechalismy pod Ciutat Esportiva, ale blondynce nie kwapilo sie do tego aby wysiasc.
- Wysiadajmy ksiezniczko.- poinformowalem ja, a ta nie zareagowala. Dotknalem jej ramienia, a ona odskoczyla ode mnie jak oparzona. Plakala. Tego nie chcialem. Momentalnie zmienilem ton.- Jeju nie placz, prosze.
- Nie placze.- szepnela i wysiadla. Dokladnie wiedziala gdzie ma isc i co mnie zdziwilo, zostala wpuszczona bez problemow. Wszyscy ja tu znali. Poszedlem do szatni, postanowilem ze pocwicze w stroju ktory mam w szafce. Jestem spozniony tylko chwile, kilku pilkarzy jeszcze bylo w szatni. Przebieralem sie i poszedlem na murawe jako ostatni, a widok jaki zastalem byl calkiem dziwny. Wszyscy stali w wielkim kolku, slyszalem wesoly smiech siostry obroncy. Domyslilem sie, ze ja przytulaja. Usmiechnalem sie nawet, w koncu juz nie plakala.
- Czemu nie ma Gerarda?
- Bo rodzi...- powiedziala niepewnie.




Mamy napisana dwojeczke, dosc nie ciekawa, ale poczatki chyba takie sa.
Pozdrawiam!



1 komentarz:

  1. Dlaczego nieciekawa? Jest jak najbardziej w porządku, może trochę mniej humoru, ale komiczne sytuacje też są. W ogóle Pique wygrywa tutaj wszystko, uwielbiam go wykreowanego przez Ciebie. No i te gify na samym dole:D siostrzyczka zadziorna jest, takie bohaterki są najfajniejsze. Charakterność to podstawa. No, ciekawe jak tam ich znajomość się rozwinie.
    Pozdrawiam i do następnego!

    OdpowiedzUsuń